Marcin Sauter należy do jednych z moich ulubionych współczesnych polskich dokumentalistów, dlatego na jego najnowszy film czekałem ze szczególną niecierpliwością. Chciał w nim opowiedzieć na przykładzie losów jednej białoruskiej kobiety o sytuacji całej tamtejszej grupy społecznej, którą jego bohaterka reprezentuje – inteligencji. To ambitne i niezwykle ciekawe przedsięwzięcie ugrzęzło jednak w kilku ogólnych stwierdzeniach i zbyt łatwych porównaniach. Na szczęście projekt uratował prywatny wymiar opowieści i sposób przedstawienia osobistej tęsknoty bohaterki, wywołanej gospodarczymi realiami.
Karalina pochodzi z białoruskiej prowincji, ale na co dzień mieszka w Polsce. Tu zamierza dalej się uczyć i pracować jako skrzypaczka. Obserwujemy ją w momencie, gdy stęskniona za domem odwiedza swoją ukochaną babcię. Ta mieszka na zapadłej wsi, która aż zanadto kontrastuje z bogatą Warszawą. Nawet Mińsk, w którym została jeszcze ostatnia para znajomych dziewczyny, nie może się równać choćby z pomniejszymi polskimi miastami – a przynajmniej tak to wygląda w obiektywie dokumentalisty. Sauterowi zbyt łatwo przychodzi zestawianie realiów naszych z tamtejszymi. No bo wiadomo, co musi z niego wyjść: Białoruś jest zacofana, pozbawiona jakichkolwiek perspektyw i wszyscy stamtąd uciekają. Polska natomiast to dostatni, zachodni kraj – prawie raj. Nie chodzi o to, że to nie prawda, lecz, że to prawda znana powszechnie.
Być może właśnie dlatego Sauter skoncentrował się na czymś innym. Słuszną decyzją było postawienie raczej na relacje międzyludzkie, jednostkowe, emocjonalne, aniżeli próbowanie tworzenia jakiejś szerszej, socjologiczno-politycznej analizy, która musiałaby popaść w nadmierny banał. Film jest najlepszy w tych momentach, gdy Sauter z czułością przygląda się relacjom dwóch stęsknionych kobiet, które rozdziela pragnienie życiowego awansu. Młoda kobieta, bardzo przywiązana do babci, wie, że musi ją opuścić, by zmienić coś w swoim życiu. Uchwycone przez dokumentalistę emocjonalne napięcie posiada większą wartość – również krytyczną – niż jakikolwiek społeczny czy polityczny komentarz.
To właśnie w tęsknocie zawiera się cały sportretowany dramat, co znakomicie koresponduje z uchwyconymi przez dokumentalistę słowami Łukaszenki, który zapewniał, że młodzi ludzie mogą być szczęśliwi tylko tam, gdzie są ich rodziny i przyjaciele. W tym akurat ma rację, szkoda jednak, że nie jest w stanie zapewnić im godnych warunków życia, które z łatwością mogą znaleźć za granicą.
Komentarze (0)