„Za rok, za dzień, za chwilę razem nie będzie nas…” – śpiewają na początku dokumentu dwie stareńkie siostry zakonne, wspominając przy tym młodość, która tak szybko przeminęła. Ale mimo że wieczność wydaje się naprawdę blisko, siostry emanują humorem i pogodą ducha, bo śmierć to nic innego jak przecież spotkanie z wyczekiwanym przez całe życie oblubieńcem, Jezusem.
Krótki film Hytrosia pokazuje codzienność obserwowanych sióstr – skupia się na godzinach spędzanych na modlitwie, spacerach, medytacji, przygotowywanych posiłkach, ale również krótkich momentach poświęconych plotkowaniu czy chwilom nad rozłożoną planszą do Scrabbli. Celem Hytrosia było odczarowanie kobiet, poprzez zdjęcie z nich odium zanadto sztywnych, zwariowanych dewotek. Jeżeli jest w nich coś z szaleństwa, to raczej tego pozytywnego, które z powodzeniem napędza ich radość życia, dodaje im wigoru i dystansu do siebie.
Zaskakujący humor pozwala im znosić tę, wydawałoby się, nieprzyjazną codzienność głuchego, pustego, majestatycznego klasztoru, w którym chronią się przed światem. Ale ten świat co rusz daje o sobie znać, przynosząc kolejne intencje, za które siostry mają się modlić. Ktoś prosi o wstawiennictwo za syna, który nie może znaleźć swojego miejsca w świecie, kto inny za powrót męża do rodziny. Siostry noszą te wszystkie ciężary świata na swoich wątłych, starych plecach i pewnie by pod nimi upadły, gdyby nie pogoda ducha.
Gdy patrzy się na uśmiech starych zakonnic, wzajemne niewinne uszczypliwości, niespodziewane żarty czy małe figle, to niechybnie można dostrzec w nich błogosławieństwo – nawet jeśli jest się niewierzącym. Ich życie faktycznie okazuje się wzorem postawy chrześcijańskiej, bo kobiety potrafią czerpać radość z najmniejszych boskich darów, a jednocześnie z nadzieją i radością podążać w stronę upragnionej wieczności.
Komentarze (0)