Krakowski Festiwal Filmowy – „Rok”, reż. Małgorzata Bosek-Serafińska

Filmowe wspomnienie Marka Serafińskiego – niedawno zmarłego animatora, a prywatnie męża autorki tej animacji. „Rok” jest dziełem niezwykle osobistym i autobiograficznym, przejmującym pomimo swojej niemal abstrakcyjnej formy. Łączy animację z dokumentem, kreatywnie wykorzystując saszetki po herbatach, pudełka po papierosach, naklejki, bilety, rachunki, obwoluty i inne rzeczy, które ktoś mógłby nazwać śmieciami. Dla Bosek-Serafińskiej okazały się jednak – nie pierwszy zresztą raz – znakomitym medium do opowiedzeniu o kilku latach ze swojego życia.

Trzeba przyznać, że w pewnym momencie tego niedługiego, bo dziesięciominutowego, filmu, wyjściowy pomysł wydaje się już do cna wyeksploatowany. Przed oczami skaczą nam kolejne bliźniaczo podobne do siebie kolorowe, enigmatyczne kolaże, które największe znaczenie mają dla samej autorki – bo opowiadają o jej życiu i doświadczeniach. Co więcej, autorka wydaje się sama nie wierzyć w moc tworzonych obrazów, które nic nie znaczą bez odpowiedniego kontekstu – ten pojawia się zarówno w sferze audialnej (poprzez dźwięki z offu – góralską muzykę z pobytu w Zakopanem czy odgłosy kibiców podczas Euro 2012), jak i wizualnej (odręcznie napisane daty i krótkie adnotacje – o odwiedzanych festiwalach filmowych, urodzinach czy ślubach). Dopiero połączenie tych kilku elementów składa się w coś, co z powodzeniem można nazwać dziennikiem.

Kiedy jednak zdążymy zwątpić w koncept „Roku” i opatrzy nam się proponowana forma dziennika, zaczynają pojawiać się adnotacje na temat choroby i hospitalizacji Marka Serafińskiego. Wśród zebranych bibelotów możemy odnaleźć opakowania po lekach, ale również informacje o wspólnych lekturach. Formuła dziennika zamienia się w opowieść o odchodzeniu i stracie. Śmierć okazuje się skandalem codzienności – wdzierającym się również w strefę banalną, materialną, śmieciową.

„Rok” potrafi zachwycić brawurowym pomysłem, łączącym formę dokumentu i animacji, odnajdującym w materializmie przestrzenie tożsamości, ale równocześnie zmęczyć nadmierną repetycją – czy nie byłoby lepiej jakby autorka faktycznie zamknęła się w jednym, tytułowym, roku? Ale animacji Bosek-Serafińskiej potrafi również poruszyć mimo beznamiętności proponowanej estetyki – nie ma w sobie niczego z emocjonalnego szantażu, wręcz przeciwnie, potrafi ukryć emocje za grubą warstwą filmowej formy. Można odnieść wrażenie, że projekt reżyserki nigdy nie ujrzałby światła dziennego, gdyby nie został spuentowany tragicznymi wydarzeniami z życia autorki – przyjęta forma okazała się najlepszym sposób, by jednocześnie wspomnieć i pożegnać bliską osobę.

Ocena: 6/10