Kto by przypuszczał, że zwykłe kichnięcie może mieć aż taką moc! Dla Ziółkowskiej ta prozaiczna, obronna reakcja naszego organizmu stała się kluczem do niezwykle plastycznej i kreatywnej zabawy formą. Zwykły „apsik” stał się pretekstem do zbudowania całkiem nowego, niezwykle barwnego i zabawnego świata, dzięki któremu opowiedziała zarówno o sile natury, jak i próbie jej ujarzmienia przez kulturę.
Obserwujemy przechodniów, którzy nieustannie „psikają” – jedni na drugich, sobie w rękaw, całymi grupami i indywidualnie. Wariantów „apsików” jest wiele, podobnie zresztą, jak ich wizualnych reprezentacji. No bo ktoś kichając „zaraża” nieznajomego deseniem swojego płaszcza, może zduplikować się niczym nieznośna bakteria, albo dosłownie wyjść z siebie. Czasem to niezwykle krępujące, gdy „apsik” wymsknie się komuś prosto w twarz rozmówcy, ale niekiedy może być początkiem nieoczekiwanych pieszczot.
No bo ostatecznie kichnięcie ma jakąś dziwną, uspołeczniającą moc – jest donośne i opatrzone rytualnymi czynnościami, którym towarzyszą konkretne słowa, tytułowe „na zdrowie!” i równie uprzejme „dziękuję”. I właśnie o tym opowiada Ziółkowska, sięgając po niezwykle pomysłowe wizualne porównania i metafory, komponujące się w wyjątkowej urody, kolorową całość. Przy tym nie skąpi humoru, no bo przecież trzeba mieć do siebie sporo dystansu, by z tak nieznaczącej, codziennej czynności zrobić film, w którym nie dzieje się nic więcej prócz kichania. Ale jak się okazało – wyszło jej to na zdrowie!
Komentarze (0)