Krakowski Festiwal Filmowy – „In Touch”, reż. Paweł Ziemilski

Codziennie bywają u nich w kuchni, nawzajem malują sobie paznokcie, razem jadają kolacje, grają w piłkę, tańczą, spacerują, a nawet przytulają się – choć żyją tysiące kilometrów od siebie. Dwa pokolenia oddzielone przepaścią, którą bezskutecznie próbują zasypać cyfrowymi fantomami. „In Touch” Pawła Ziemilskiego to dojmująco smutny film o tęsknocie i nieobecności, w którym rozdzieleni robią wszystko, by choć odrobinę poczuć bliskość swoich dzieci, rodziców, wnuków. Współczesna technologia – wszystkie te skype’y, facebooki, whatsupy – tworzą tylko miraże, pozory kontaktu, które nigdy nie zastąpią dotknięcia, przytulenia, pocałunku.

„In Touch” jest wyjątkowym dokumentem – poruszającym, mądrym, melancholijnym, w zupełnie oryginalny i zaskakujący sposób chwytającym jedno z najważniejszych zjawisk we współczesnej Polsce. Trudno je lepiej zaobserwować niż w małej wsi Stare Juchy, z której 1/3 mieszkańców wyemigrowała do Islandii. Czyli praktycznie wszyscy młodzi. Zostali tylko starzy, by wspominać, czekać i tęsknić, niejako jako dowód na istnienie emigrantów. Gdyby nie oni, ktoś mógłby nie uwierzyć, że ci wszyscy Polacy na Islandii w ogóle istnieją – ich istnienie jest bowiem jedynie zapośredniczone przez cyfrowy dźwięk i obraz. Są komputerowymi widmami.

Ziemilski klucz do opowieści odnalazł w technologii, która stała się dla mieszkańców tej małej wsi codziennością – namiastką kontaktu z najbliższymi. Ich pragnieniem jest, by zobaczyć swoje dzieci, siostry, wnuki przed własnym domem, w salonie, w kuchni, czy w ogrodzie. I Ziemilski im to umożliwia – projektuje ich nagrania na ściany domów, meble, pola i okna. W ten sposób obnaża fałsz, którego nie chcą zauważyć jego bohaterowie – fałsz obecności, która jest ulotnym fantomem cyfrowego obrazu i głosu. Nikt tego nie przyzna, ale wydaje się, że wszyscy czują to w głębi serc. Słuchane przez nas rozmowy przez internetowe komunikatory przesiąknięte są tęsknotą, której internetowe pogawędki nie są w stanie zetrzeć. Dokumentalista w ten sposób polemizuje z obiegową opinią, że dzięki technologii cały świat stał się wielkości wioski. To bzdura. Właśnie Internet pogłębia przepaść między ludźmi – oddala ich od siebie, dając pozory kontaktu.

Mało mamy ostatnio w polskim kinie takich dokumentów – z oryginalnym pomysłem na formę, która nie jest tylko ozdobnikiem, ale w której zawiera się kluczowy przekaz. Wyciszonych, przekonanych o własnej wartości, nieśpiesznych i wyjątkowo celnych – a przy tym nienarzucających tezy, lecz z zainteresowaniem wsłuchanych w bohaterów. Ziemilski złożył swój godzinny film z krótkich scen, w których nie dzieje się nic innego prócz osobistej rozmowy, z której dokumentalista wyławia z trudem tłumione emocje. Dzięki temu film działa i wizualnie, i audialnie, ale również emocjonalnie i intelektualnie. Jest kolażem myśli i form, które każą zastanowić się nad kategorią bliskości i rodziny. Nie było o emigracji filmu smutniejszego – w którym ból i tęsknota mieszają się z zaskakującym uśmiechem, który jest prawdziwym wyznaniem miłości. Ostatecznie mniejsze znaczenie ma to, że ci co zostali nie mogą znieść braku najbliższych – znacznie ważniejsze jest to, że ci, których kochają, są szczęśliwi, nawet jeżeli tysiące kilometrów od nich.

Ocena: 8/10