Krakowski Festiwal Filmowy – „Drżenia”, reż. Dawid Bodzak

Fabularna etiuda Bodzaka sytuuje się gdzieś pomiędzy „Intruzem” Magnusa von Horna a „Drgawkami” Anny Rose Holmer. „Drżenia” również opowiadają o trudnym okresie dojrzewania, koncentrują się na nieprzeniknionym, pokręconym młodym bohaterze, a całość osnuwają niezdefiniowaną atmosferą niesamowitości.

U Holmer brała się ona z tytułowych, tajemniczych drgawek, na które cierpiały kolejne filmowe postacie, u Bodzaka natomiast pochodzi ona z odczuwanych w szkole, lekkich drżeń niewiadomego pochodzenia. Jednak to nie one są w centrum tej opowieści, lecz trudny do rozgryzienia młody chłopak. Potrafi dla żartu udawać omdlenie na lekcji wf-u, wpaść w szał na fizyce, by potem, jak gdyby nigdy nic, prawić morały swojemu kumplowi, że ten nie przeprosił chłopca, na którego wpadł, jadąc na deskorolce. Film oddziałuje nieodgadnionością zachowania głównej postaci, ale reżyser tropi również zachowania innych młodych bohaterów, koncentrując się na różnych przejawach agresji – słownej, pasywnej, jak również otwarcie fizycznej.

Bodzakowi najwyraźniej wydawało się, że budowanie atmosfery tajemnicy i podglądanie bohaterów wystarczy, by powiedzieć coś ciekawego o młodych ludziach. Był jednak w błędzie – bo niezrozumiałe zachowania postaci wcale nie intrygują, lecz sprawiają, że stają się one obojętne, zwyczajnie nierealistyczne. A może właśnie są nieciekawe przez to, że są zwyczajnie banalne – bo ich napady agresji, głupie żarty i tajemniczość można przecież czytać jako oznaki „trudnego” okresu dojrzewania – próbę zwrócenia na siebie uwagi. A jeżeli tak, to ich strategia okazała się całkowicie nietrafiona, bo ich ekscentryzm okazał się całkowicie nieangażujący.

Ocena: 5/10