W ciągu dnia jest Andrzejem, natomiast wieczorami, gdy wychodzi na scenę, staje się Lullą la Polaca. Ale „Boylesque” to nie jest zwyczajny film o fenomenie drag queen. Lulla jest bowiem najstarszą reprezentantką tej profesji w Europie, a dokument o niej to wyjątkowe dzieło podejmujące temat młodości doświadczanej wbrew metryce.
Bognę Kowalczyk nie interesuje na dobrą sprawę ani specyfika polskiej sceny drag queen. Nawet nie ma zamiaru odtwarzać długiej i z pewnością skrzącej się brokatowymi wspomnieniami kariery Lulli. Ją interesuje przyglądanie się stanowi obecnemu – Andrzej/ Lulla le Polaca, tu i teraz, w wieku 82 lat, systematycznie występujący na scenie, czerpiący z życia garściami, wciąż wracający do utraconych miłości i nadal goniący za nowym uczuciem.
Reżyserka nie wydobywa z tematu żadnej sensacyjności, nawet wiek Lulli nie robi na dokumentalistce wielkiego wrażenia. Po prostu towarzyszy swojej bohaterce podczas codziennego życia, ale także w tych krótkich chwilach, gdy zakłada fantazyjne ubrania, wyrazisty make-up i długaśne rzęsy. Między tymi dwoma „stanami skupienia” nie ma rozerwania, to continuum. Lulla to część osobowości Andrzeja – nie tylko jego sceniczne alter ego. Ale jego wyjątkowość nie bierze się z artystycznej aktywności, lecz z osobowości. Mężczyzna nie zagląda w swoją metrykę, żyje pełnią życia – zaciąga niechętne znajome na dansingi, młodych przyjaciół nie musi przekonywać do kolejnych imprez, w których sam ochoczo bierze udział. Nie rezygnuje z niczego – parad równości, występów, tańców, śpiewów, seksu i miłości.
Ale to właśnie na tej ostatniej zależy mu najbardziej. Jego witalność sprawia, że serce wciąż jest nienasycone. W chwilach największej szczerości wraca do wspomnień o swoim partnerze, któremu ma za złe, że nie pozwolił mu z nim zostać w nocy, gdy umierał. Ten brak jest wciąż niezagojoną raną, która boli i ropieje. Ale to nie znaczy, że w Andrzeju nie tli się wciąż nadzieja, że ten brak zostanie w końcu wypełniony.
„Boylesque” to skrzący się brokatem i humorem portret wyjątkowej osoby, która inspiruje, by (nie) starzeć się, młodniejąc. Dokument emanuje ciepłem, empatią i życzliwością – które powinny być w każdym z nas, gdy wchodzimy w kontakt z osobami o duszy tak bogato upierzonej, jak ta Andrzeja.
Ocena: 7/10
Redakcja językowa: Anna Holeksa.
Komentarze (0)