Krakowski Festiwal Filmowy #3 – Ku szaleństwu i jeszcze dalej

Trzeciego dnia festiwalu twórcy zabrali nas w podróż ku niezbadanym dotąd terytoriów – tym zarówno fizycznym, jak i psychicznym. Eksplorowaliśmy nieznane jaskinie, wzięliśmy udział w przećpanej imprezie techno, a na koniec polecieliśmy na Marsa. Każda z tych wypraw kosztowała nas zdrowie psychiczne i zaprowadziła na skraj szaleństwa – ale zdecydowanie było warto!

„Połączeni”, reż. Aleksandra Maciejczyk

Film pokazuje jeden dzień z życia pewnej pary, a nawet nie dzień – dosłownie kilka godzin. Punkt wyjścia wydaje się kompletnie banalny. Oglądamy bowiem małżeństwo w średnim wieku podczas wypadu na narty. Co więcej, reżyserka zmusza nas, byśmy śledzili tak zwyczajne czynności jak kompletowanie sprzęt, zakładanie butów, wjeżdżanie na górę i… tak, domyśliliście się, zjeżdżanie. Nie, „Połączeni” nie jest żadnym awangardowym eksperymentem, mimo to oglądamy go z zapartym tchem! Okazuje się bowiem, że te zwykłe czynności są nie lada wyczynem dla osoby niewidomej, a właśnie taką jest bohater filmu – Krzysztof. Czytaj dalej.

„Vitae Azilia”, reż. Joanna Wapniewska

Bardzo enigmatyczna, oszczędna, wręcz minimalistyczna animacja, która woli wytwarzać atmosferę tajemniczego niedopowiedzenia i symboliczne sugestie, niż cokolwiek mówić wprost. Tytuł jest tu jedyną wskazówką. Oznacza bowiem domy pogrzebowe, w których pozostawiano ciała, by obserwować, czy życie faktycznie z nich wyparowało. Czytaj dalej.

„Harda”, reż. Marcin Polar

Tytułowa „Harda” to niedawno odkryta jaskinia w Tatrach, którą eksploruje bohater dokumentu. Ale ten tytuł pasuje również do opisu stanu ducha grotołaza, nieustającego we wdzieraniu się coraz głębiej w nikomu niezbadane zakątki wąskiego gardła jaskini. Hardy jest również twórca – Marcin Polar – który nie ustępuje swojego bohatera na krok, razem z nim zapuszcza się coraz dalej i dalej, ku totalnemu szaleństwu ciasnoty i ciemności. A przy tym ani na moment nie zapomina o odpowiednim ustawieniu światła i kompozycji kadru. Czytaj dalej.

„O zwierzętach i ludziach”, reż. Łukasz Czajka

Dokument przybliża historię doskonale znaną z filmu „Azyl” Niki Caro, ale na tyle wyjątkową, że zasługującą na ponownie opowiedzenie, tym razem w formie niefikcjonalnej. Łukasz Czajka utkał historię małżeństwa Żabińskich – długoletnich kierowników warszawskiego zoo – z bogatych archiwaliów i wspomnień żyjących świadków wydarzeń. Dzięki temu jeszcze lepiej możemy zrozumieć wojenny lęk i heroizm pary. Czytaj dalej.

„Summa”, reż. Andriej Kuciła

Seans dokumentu Kuciły przypomina medytację: materializuje czas, odwraca priorytety, pozwala skupić się na niedostrzegalnych na co dzień szczegółach. Daje również wejrzenie w szczególny świat Andrzeja Strumiłły, kresowego artysty, zamieszkującego dziewiętnastowieczny dworek. Przyglądamy mu się w szczególnym momencie – podczas wizyty młodej, białoruskiej malarki, która traktuje wizytę u malarza jak wkroczenie do świeckiej świątyni. Czytaj dalej.

„Syndrom zimowników”, reż. Piotr Jaworski

Dokument zaczyna się w warszawskiej placówce Polskiej Akademii Nauk, a kończy na Marsie. W tej podróży najwięcej jednak czasu spędzamy na Antarktyce, w polskiej stacji badawczej im. H. Arctowskiego. W 1979 roku odbywały się tam badania, które w przyszłości pomogą w załogowym locie na czerwoną planetę. Ich autorem był Jan Terelak, który niekiedy niekoniecznie moralnymi metodami badał polarników w warunkach stresowych. To absolutnie pasjonująca historia nie tylko dla fanów kosmonautyki, psychologii i pingwinów. Czytaj dalej.

„Portret Suzanne”, reż. Izabela Plucińska

Plucińska to już w świecie polskiej animacji prawdziwa marka, po której wiadomo czego się spodziewać. Niby wiadomo – bo swój rozpoznawalny plastelinowy styl potrafi uformować w zupełnie nowe, zaskakujące opowieści i estetyki. Tak jest właśnie z groteskowym, śmieszno-melancholijnym „Portretem Suzanne”, czyli adaptacją opowiadania Rolanda Topora. Czytaj dalej.

„Ukąszenie”, reż. Helena Oborska

„Ukąszenie” jest dowodem na to, że młodzi polscy twórcy zaczynają inspirować się dziełami swoich niewiele starszych kolegów. Podczas seansu filmu Oborskiej trudno nie przypomnieć sobie dzieł Jagody Szelc. „Ukąszenie” jest równie gęste, niepokojące, podszyte nie do końca uzasadnionym lękiem. Czyżbyśmy już wkrótce doczekali się kolejnej autorki znakomicie czującej się w kinie balansującym na granicy arthouse’u i gatunku? Czytaj dalej.

„Acid Rain”, reż. Tomasz Popakul

Tomasz Popakul już swoim debiutanckim „Zigenort” udowodnił swój ponadprzeciętny talent i dał się poznać jako artysta o wyjątkowej wrażliwości i stylu. Potwierdził to jego „Czarny”, a teraz „Acid Rain” przypieczętował jego miano wyjątkowego animatora. Co więcej, każdy z tych filmów jest inny, choć wizualnie najnowszemu całkiem blisko do „Czarnego”. Popakul ponownie sięgnął po pozornie nieudolną, pokraczną, pełną błędów animację komputerową, która na glitchach oparła swoją oryginalną estetykę, ale również, tym razem, narrację. Czytaj dalej.

„Tak jest dobrze”, reż. Marcin Sauter

„Tak jest dobrze” to film żałobny. Utrzymany w ciemnych, przygnębiających barwach, ziejący pustką i chłodem. Jest niemal pozbawiony słów i wszystko kojarzy się w nim ze śmiercią. Śmiercią, z którą stara poradzić sobie główny bohater – fotograf, który jedzie na daleką północ, by w tamtejszej surowej i dzikiej przyrodzie poczuć bliskość tych, którzy odeszli. Czytaj dalej.