Krakowski Festiwal Filmowy #1 – Na dobry początek

Najważniejszym wydarzeniem pierwszego dnia festiwalu było oczywiście wielkie otwarcie, które uświetnił film Piotra Stasika „21 x Nowy Jork”. Ale zanim festiwal został oficjalnie rozpoczęty, odbył się pierwszy pokaz konkursu polskiego, który również miał sporo dobrego do zaoferowania. Festiwal rozpoczął się w znakomitym stylu!

Pierwszy pokaz polskich filmów konkursowych składał się z trzech dokumentów: „Wielkiego Teatru” Sławomira Batyra, „Trzech rozmów o życiu” Julii Staniszewskiej i „Stanu umysłu” Darii Lipko. Każdy z nich miał do zaoferowania coś innego, ale szczególnie dobre wrażenie zrobiły dwa ostatnie.

"Wielki Teatr", reż. Sławomir Batyra

„Wielki Teatr”, reż. Sławomir Batyra

Zacznę jednak od pierwszego – „Wielkiego Teatru”, który miał ambicje pokazać to, co zazwyczaj pozostaje w ukryciu przed oczami widzów przychodzących do tytułowego, warszawskiego teatru. Film Batyry przypomina ostatni dokument Tomasza Wolskiego – „Pałac”, w którym dokumentalista egzaminował przestrzenie najbardziej znanego polskiego budynku, czyli warszawskiego Pałacu Kultury. Ten relikt poprzedniej epoki stał się w oku kamery Wolskiego przestrzenią znaczącą – metaforą nie tylko komunizmu, ale również naszego stosunku do przeszłości. Batyra również postanowił uczynić z Teatru Wielkiego przestrzeń metaforyczną – świat w pigułce. Na początku filmu umieścił nawet cytat z Calderona, mówiący o świecie jako wielkim teatrze. Niestety symbolika tych słów nie wybrzmiała w obrazie. Dokumentalista pokazał nam tylko i aż kulisy funkcjonowania bardzo dużej placówki artystycznej. Choć trzeba zaznaczyć, że są one ciekawsze niż przebrzmiałe rozważania na temat natury świata. Z drugiej jednak strony, brak głębszego namysłu nad tym, co się pokazuje, spowodował trywializację. Gdy ciekawość widzów związana z poznaniem kulis pracy teatru została zaspokojona, film nie miał niczego więcej do zaoferowania. Cóż nam po oglądaniu krawcowej, która poprawia kostium, czy personelu technicznego pociągającego za sznurki, by podniosła się kurtyna? Film można czytać jako hołd złożony tym wszystkim, którzy zazwyczaj pozostają w cieniu, ale czy jest to wystarczający powód, by sięgnąć po kamerę i stworzyć dokument? Mam wątpliwości.

"Trzy rozmowy o życiu", reż. Julia Staniszewska

„Trzy rozmowy o życiu”, reż. Julia Staniszewska

Znacznie skromniejszym, ale o wiele ciekawszym filmem był debiut Staniszewskiej – „Trzy rozmowy o życiu”. Jak to zazwyczaj bywa z początkującymi twórcami, ich pierwsze prace często odnoszą się do tematów im szczególnie bliskich. W przypadku tego dokumentu teza ta okazała się szczególnie prawdziwa. Młoda dokumentalistka nie tylko opowiedziała o sobie, ale również podzieliła się z widzami bardzo intymnymi rozterkami. Film składa się z trzech scen – rozgrywają się one na przestrzeni trzech lat i zawierają tytułowe trzy rozmowy. Dokumentalistka rozmawia w nich ze swoją matką, głęboko wierzącą katoliczką, która nie jest w stanie, ze względów moralnych, zaakceptować faktu, że jej córka zdecydowała się na poczęcie dziecka metodą in vitro. Podglądanie tak prywatnych rozmów momentami bywa krępujące, a obecność kamery trudna do zaakceptowania. Jednak okolicznością łagodzącą jest fakt, że autorka wystawia do oglądania samą siebie, a jej matka na pewno zgodziła się na udział w projekcie. Dzięki temu możemy z czystym sumieniem przyglądać się niezwykłemu zapisowi zwykłych rozmów między matką a córką, które łączy z pewnością wiele, a dzielą moralne pryncypia. Okazuje się jednak, że na końcu są w stanie dojść do wzajemnego porozumienia. „Trzy rozmowy o życiu” to ciepły, mądry i wyważony zapis ważnej debaty, która nie tylko dotyka kwestii etycznych rozterek związanych z metodami zapłodnienia pozaustrojowego, ale również konfrontacji przedstawicieli różnych kultur, którzy pozornie są sobie bliscy, ale na co dzień żyją w odrębnych światach.

"Stan umysłu", reż. Daria Lipko

„Stan umysłu”, reż. Daria Lipko

Daria Lipko w dokumencie „Stan umysłu” również podjęła problem kolizji kultur, która miała jednak znacznie gwałtowniejszy i okrutniejszy przebieg. Opowiedziała o wojnie w Jugosławii z punktu widzenia psychiatry, w przeszłości znajomego Radovana Karadžicia – serbskiego prezydenta, który rozpoczął wojnę i jest aktualnie sądzony w Hadze za zbrodnie przeciwko ludzkości. Powracającym motywem jest pytanie o tytułowy stan umysłu zbrodniarza. Wypowiada się na ten temat specjalista, który nie jest w stanie jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Lipko rozmawia zarówno z ofiarami, jak i oprawcami. Ci drudzy, po latach spędzonych w więzieniu, są w swoich wioskach witani jak bohaterowie. Trudno wytłumaczyć ten fenomen, podobnie jak szał przemocy, który opanował Bałkany w latach 90. Po seansie filmu Lipki nie zbliżymy się do tajemnicy zbiorowego szaleństwa, ale być może lepiej zrozumiemy wydarzenia, jakie miały wtedy miejsce. Przede wszystkim jednak uzmysłowimy sobie, jak łatwo wszczyna się konflikty i wznieca się między ludźmi nienawiść. Ksenofobia, nacjonalizm i kryzys zaufania sprawiają, że napięcia potęgują się. Lipko kończy swój film bardzo pesymistycznie. Wskazuje na fakt, że Europa nie jest dziś wolna od zbrojnych konfliktów, a nacjonalistyczne tendencje zaczynają dominować. Filmy takie jak ten, wskazujące na grozę wojny i jej niesprawiedliwość, każą na nowo przemyśleć otaczającą nas rzeczywistość i dbać o pokój oraz wzajemny szacunek.

Na koniec koniecznie trzeba wspomnieć o najważniejszym pokazie pierwszego dnia, czyli o filmie „21 x Nowy Jork” Stasika. To film zaskakujący, szczególnie, gdy zna się wcześniejsze dokonania tego twórcy i jego kolegów z grupy Paladino, którzy również interesowali się ludźmi znajdującymi się w konkretnych przestrzeniach. W swoim najnowszym filmie Stasik bardzo daleko odszedł od klasycznego dokumentalizmu – skupionego na obserwacji i dystansie – który był domeną wcześniejszych jego dzieł. W „21 x Nowy Jork” estetyzuje, kreuje, wykorzystuje nietypowe zdjęcia, ujęcia, muzykę i efektowny montaż. Eksperymentuje również z taśmą i formatem. Dzięki temu stworzył film, który jest przede wszystkim doświadczeniem estetycznym, działającym na poziomie barw, dźwięków, obrazów i ruchu. W ten sposób powstała audiowizualna mozaika, prezentująca bogactwo kulturowe tego wielkiego, amerykańskiego miasta. Reżyser zestawia wypowiedzi swoich bohaterów z obrazami metra, nowojorskich ulic, klubów i barów.

"21 x Nowy Jork", reż. Piotr Stasik

„21 x Nowy Jork”, reż. Piotr Stasik

Tytuł sugeruje, że Stasika interesuje raczej ilość niż jakość. Tak jest w istocie. Zadowolił się poruszaniem się po powierzchni – koncentruje się na urywkach rozmów, krótkich wypowiedziach, okruchach codzienności swoich bohaterów, szkicowych portretach, ale taki był jego cel. Głosy rozmówców zlewają się w jedną wypowiedź nie tyle o mieście, co o świadomości zbiorowej – wspólnotowej sieci. Właśnie sieć wydaje się kluczowym słowem w kontekście tego filmu. Odnosi się ono zarówno do społeczeństwa sieciowego, jak i społeczeństwa sieci. Stasik obserwuje, jak nowojorczycy jadąc metrem wpatrują się w ekrany swoich smartfonów. Nie różni ich to od innych zachodnich społeczeństw, także naszego. Podczas rozmów okazuje się, jak wielki wpływ na relacje międzyludzkie ma obecnie Internet. Wszechobecne porno, portale randkowe, Tinder zrekonfigurowały życie uczuciowe współczesnych ludzi. Stasik jednak tego nie ocenia – daleki jest od moralizowania czy krytykowania. Koncentruje się na ludziach, którzy opowiadają o swoich doświadczeniach, myślach, planach a nawet snach. Głównym tematem rozmów okazują się miłość i związki. To właśnie uczucia wydają się napędzać tę wielką metropolię, ale również być tym elementem, który jednoczy – bez względy na to, czy jesteś z Kenii, Chin czy Polski. „21 x Nowy Jork” to film efektowny, wizualnie i audialnie wysmakowany, skupiony na designie i krótkich relacjach, ale czyniący z tego swoją zaletę. Z zebranych głosów wyłania się portret miejskiej społeczności oraz całego zachodniego świata, bo, mimo wszystko, Nowy Jork wcale nie różni się tak bardzo jakby nam się wydawało od Warszawy, Poznania czy Krakowa. No, oczywiście prócz liczby kilometrów metra.

Pierwszy dzień Krakowskiego Festiwalu Filmowego zaostrzył apetyt na resztę imprezy. Znając już festiwal z wielu poprzednich edycji, o poziom filmów jestem spokojny. Obecnych w Krakowie czeka tygodniowa podróż przez najróżniejsze kultury, kraje, problemy i tematy. Gotowi do startu? Start!