Dwunastoletni Zajn został skazany na więzienie za zaatakowanie mężczyzny nożem, albo, jak powiedziałby chłopiec, za „sprzedanie kosy skurwielowi”. Labaki już na samym początku filmu konfrontuje gładki, formalny i wyedukowany język sędziego z nieokrzesanym, autentycznym słownictwem chłopca, który dorastał w libańskich slumsach. Robi to po to, by przygotować widzów na wejście w szokujący świat najmłodszych, pozbawionych prawa do dzieciństwa.
„Kafarnaum” szokuje, przeraża i łamie serca, ale nie czyni tego sięgając po emocjonalny szantaż. Stylowi Labaki znacznie bliżej do estetyzacji ubóstwa niż epatowania skrajnymi uczuciami. Jednocześnie jednak jej film jest jasnym, zdecydowanym i donośnym oskarżeniem wszystkich tych, którzy przyczyniają się do lekceważenia, wykorzystywania i tłamszenia najmłodszych. Labaki staje się samozwańczą orędowniczką cierpiących. Nie bez powodu wcieliła się w rolę obrończyni małego Zajna, który postanowił pozwać swoich rodziców do sądu za to, że go spłodzili. Bo, jak mówi, jego życie przyniosło mu tylko głód, cierpienie i pogardę ze strony najbliższych. Życie, jak mówi, „to kurwa”.
Labaki oskarża świat dorosłych za zgotowanie najmłodszym piekła na ziemi, pełnego obojętności, agresji, nienawiści i bólu. Ale jest na tyle świadoma społecznie, by nie piętnować w pierwszej kolejności, jak czyni to Zajn, pojedynczych jednostek. Los podobnych do Zajna dzieci jest konsekwencją złożonych mechanizmów społecznych, o czym Labaki na szczęście nie zapomina, mając w zanadrzu nieco współczucia również dla dorosłych.
Libańską twórczynię można byłoby jedynie oskarżyć o nadmierne epatowanie patologią. Nawet nie dlatego, że w ten sposób porusza każdy nerw w naszym organizmie, ale ze względu na kwestie dramaturgiczne. „Kafarnaum” długimi partiami potrafi nużyć, brakuje mu bowiem realizacyjnej dynamiki „Miasta Boga”. Labaki być może nieco nadmiernie komplikuje losy swojego bohatera, by w ten sposób wyeksponować jak najwięcej wymiarów pleniącego się zła wokół zła.
Niemniej „Kafarnaum” to film o potężnej sile oddziaływania. Porażający nie tyle sposobem opowiadania, co raczej tym, co pokazuje. Trudno o bardziej poruszający temat niż cierpiące dzieci, co mogłoby zaprowadzić Labaki w zgubne objęcia patosu i pornografizacji cierpienia. Libanka wykazała się jednak znakomitym wyczuciem i ogromnym talentem reżyserskim i wcale nie siląc się na nadmierny, lodowaty dystans, udało jej się ominąć drogę wymuszania fizjologicznego wzruszenia.
Komentarze (0)