Filmy, których nie możecie przegapić podczas Koszalińskiego Festiwalu Debiutów Filmowych „Młodzi i Film”

Od kilku lat jasne jest, że wszystko, co najlepsze w polskim kinie pojawia się w niej za sprawą debiutantów. Dlatego koszaliński festiwal „Młodzi i Film” jest miejscem, gdzie zobaczycie najciekawsze polskie filmy ostatnich miesięcy. Jednak, by w tym zalewie świetnych filmów nie przegapić tych najbardziej zasługujących na uwagę, przygotowałem listę tytułów, które z czystym sercem polecam! Wśród nich znalazły się zarówno filmy pełnometrażowe, jak i krótkie dokumenty, animacje i fabuły! Do zobaczenia w Koszalinie!

Polskie filmy pełnometrażowe:

Atak paniki, reż. Paweł Maślona

Zaczyna się od samobójczego strzału w głowę. Krew chlusta, a mózg powoli ścieka po ścianie, co z upodobaniem śledzi kamera. Właśnie w ten obrazoburczy, wręcz oburzający sposób rozpoczyna się najśmieszniejsza i najlepsza polska komedia od lat! A dalej jest tylko mocniej, choć już znacznie, znacznie śmieszniej. Debiutant udowodnił, że da się opowiadać o naprawdę poważnych sprawach niepoważnym językiem, nie popadając przy tym w dodatku w śmieszność. Czytaj dalej.

Photon, reż. Norman Leto

Gdyby Terrence Malick był biologiem molekularnym to zamiast „Drzewa życia” nakręciłby „Photon”. Leto miał takie same ambicje jak Amerykanin – opowiedzieć o historii wszechświata i życia od jego powstania, aż po kresu – lecz odwrócił perspektywę i zamiast od boskiego tchnienia rozpoczął od wielkiego wybuchu i bozonu Higgsa. „Photon” to jedyna w swoim rodzaju filmowa historia wszystkiego, opowiedziana z punktu widzenia atomów, sił grawitacyjnych i helis DNA. Czytaj dalej.

Serce miłości, reż. Łukasz Ronduda

Wcześniejszy „Performer” Łukasza Rondudy i Macieja Sobieszczańskiego wraz z „Sercem miłości” tworzą unikatowy projekt na skalę światową. Nie znam innego twórcy, który byłby z zawodu raczej kuratorem i krytykiem sztuki, niż filmowcem, tworzącego fabuły o młodych artystach sztuki współczesnej. Nie są one przy tym biografiami, nie opisują literalnie życia swoich pierwowzorów, lecz raczej komentują ich sztukę za pomocą materii kina. Wyjątkowe jest również to, że nie są to dzieła powstałe z przeznaczeniem do ekspozycji galeryjnej, lecz jak najbardziej kinowej. Ich koncept wywodzi się ze świata sztuki, lecz zmaterializował się w kinematografii. Czytaj dalej.

Wieża. Jasny dzień, reż. Jagoda Szelc

Jeden z najoryginalniejszych i najlepszych debiutów ostatnich lat w polskim kinie! Jagoda Szelc udowodniła, że także w naszym kraju można robić filmy nieoczywiste, formalnie odważne i niejednoznaczne, a przy tym w pełni spełnione artystycznie. Choć „Wieża. Jasny dzień” chętnie sięga po gatunkowe tropy, to robi to w wyważony sposób, ani na moment nie wpychając opowiadanej historii w znane fabularne i narracyjne koleiny. Czytaj dalej.

Zgoda, reż. Maciej Sobieszczański

Takiego filmu o przemocy jeszcze w polskim kinie nie było. Piszę „o przemocy”, a nie „o wojnie”, bo agresja związana z działaniami wojennymi nie wyczerpuje podjętego przez Sobieszczańskiego tematu. Oglądając „Zgodę”, trudno nie przywołać w pamięci „Róży” Smarzowskiego. Sobieszczański również opowiada o wydarzeniach, które miały miejsce w momencie zakończenia wojny – w tym czasie, gdy wojska są już w odwrocie, ale nie uformował się jeszcze na dobre nowy porządek. Właśnie w tej wąskiej szczelinie znajdującej się pomiędzy Sobieszczański dojrzał jądro ciemności. Czytaj dalej.

Cicha noc, reż. Piotr Domalewski

Przed seansem „Cichej nocy” można było się obawiać, że młody autor zbyt mocno zapatrzony jest w twórczość Wojciecha Smarzowskiego. Liczne inspiracje są widoczne na pierwszy rzut oka, ale młodemu twórcy udało się wypracować własny styl. Film Domalewskiego to taki typowy Smarzowski, który zgubił gdzieś swoją naostrzoną siekierę, podobnie zresztą jak jeden z bohaterów „Cichej nocy”. Czytaj dalej.

 

Krótkie fabuły:

Atlas, reż. Maciej Kawalski

Kapitalny filmowy żart, idealnie skrojony pod półgodzinny metraż. Rzecz rozgrywa się w szpitalu dla psychicznie chorych, w którym wyjątkowe zainteresowanie wywołuje jeden z pacjentów – mężczyzna nieustannie unoszący ręce. Stąd wzięła się jego ksywa – Atlas, bo wygląda, jakby w pojedynkę podtrzymywał całą kulę ziemską. Czytaj dalej.

Heimat, reż. Emi Buchwald

„Heimat” był najciekawszą propozycją z „kobiecego” bloku – zachwycał zdyscyplinowaniem formalnym, intelektualnym i inscenizacyjnym. Opowiada bardzo nietypową historię rodzinną, szkicowaną jakby mimochodem przy okazji dość absurdalnego śledztwa. Trójka dorosłych dzieci wraz z rodzicami stawiają się na komendzie, by zeznawać w sprawie pobicia ojca przez ich sąsiada, co ostatecznie schodzi na dalszy plan, bo najważniejsze są relacje wiążące bohaterów. Ze sceny na scenę okazują się one coraz bardziej poplątane, choć nie szokują niczym sensacyjnym – ot, chciałoby się powiedzieć, samo życie. Czytaj dalej.

Kobieta budzi się rano, reż. Olga Chajdas

Kobieta budzi się rano, idzie do łazienki, płucze ręce obok wanny, w której znajduje się ciało jej martwej córeczki, potem wchodzi do kuchni, ostrożnie omijając męża, leżącego na podłodze w kałuży krwi. Dlaczego kobieta zamordowała swoją rodzinę, a teraz przymierza się do poderżnięcia gardła swojemu kotu? Nie wiadomo. Podobnie zresztą, czy rzeczywiście to zrobiła – być może to, co oglądamy, jest jedynie jej wyjątkowo sadystycznym, podprogowym majakiem, niewypowiedzianym, nawet nie do końca uświadamianym pragnieniem wyrwania się z opresji codziennych rytuałów. Czytaj dalej.

Szczęście, reż. Maciej Buchwald

Szczęście – wszyscy je pożądamy, ale każdy z nas ma inny pomysł na wejście w jego posiadanie. Podobnie jest z bohaterami „Szczęścia” Buchwalda, znakomitej komedii o słodko-gorzkim posmaku. Czytaj dalej.

 

Filmy dokumentalne:

Odprawa, reż. Filip Drzewiecki

Jedyny w swoim rodzaju techno-dokument o studentach medycyny, rozpoczynających dopiero swoją przygodę z pracą w szpitalu. Połączenie elektronicznego beatu z obrazami zabieganych lekarzy w obowiązkowych białych kitlach może w pierwszym momencie dziwić, ale szybko okazuje się, że dynamiczna rytmiczność znakomicie koresponduje z napięciem towarzyszącym tym młodym ludziom w ich pracy. Czytaj dalej.

Siostry, reż. Michał Hytroś

„Za rok, za dzień, za chwilę razem nie będzie nas…” – śpiewają na początku dokumentu dwie stareńkie siostry zakonne, wspominając przy tym młodość, która tak szybko przeminęła. Ale mimo że wieczność wydaje się naprawdę blisko, siostry emanują humorem i pogodą ducha, bo śmierć to nic innego jak przecież spotkanie z wyczekiwanym przez całe życie oblubieńcem, Jezusem. Czytaj dalej.

Świat Marysi, reż. Katarzyna Ewa Żak

Czerpie on zarazem z polskiej szkoły dokumentu – szczególnie karabaszowskich filmów o wchodzeniu w dorosłość – jak również z autobiograficznych dzieł mentora reżyserki, Marcina Koszałki. Te dwie inspiracje zaowocowały mocnym, drapieżnym, a jednocześnie intymnym portretem młodej bohaterki, prywatnie młodszej siostry autorki. Tytuł jest przewrotny, bo wskazuje na wyjątkowość pokazywanego świata, który przy bliższym przyjrzeniu okazuje się przecież zadziwiająco podobny do tego, w którym żyją miliony nastolatków. Czytaj dalej.

Universam Grochów, reż. Tomasz Knittel

To dokument o miejscu – tętniącym życiem, pełnym barwnych mieszkańców, dziś wyjątkowym, a niegdyś jednym z wielu podobnych. Jednocześnie to film o odchodzeniu pewnego świata, nieuchronnej zmianie, która w sposób konieczny musi w końcu kiedyś nadejść. Tytułowy Universam Grochów to kompleks gastronomiczno-handlowy z epoki późnego Gierka, który przez wiele lat nie tylko był znakomitym punktem zaopatrywania się w deficytowe towary, ale przede wszystkim spełniał funkcję socjalizacyjną. Czytaj dalej.

Over the Limit, reż. Marta Prus

Marta Prus zagląda tam, gdzie mało kto może wejść – do wnętrza rosyjskiej machiny produkującej kolejnych mistrzów sportu. Nie interesują ją jednak głośne w ostatnim czasie kwestie dopingu, choć metody mobilizacji młodziutkiej gimnastyczki artystycznej, której występom i treningom przygląda się dokumentalistka, wydają się równie dyskusyjne. W „Over the Limit” udała się reżyserce rzecz niezwykła, ani przez moment nie nawiązując wprost do kwestii polityki, skupiając się jedynie na codzienności bohaterki, uchwyciła spojrzenie wielkiego niedźwiedzia, niemo wywierającego presję sukcesu. Czytaj dalej.

 

Filmy animowane:

Błoto, reż. Alicja Błaszczyńska

Cóż może być bardziej banalnego od nieszczęśliwej miłości? Na szczęście autorce tej animacji – Alicji Błaszczyńskiej – udało się opowiedzieć o niej w nowy, oryginalny sposób, zmieniając perspektywę i znajdując wizualny ekwiwalent. Czytaj dalej.

Na zdrowie, reż. Paulina Ziółkowska

Kto by przypuszczał, że zwykłe kichnięcie może mieć aż taką moc! Dla Ziółkowskiej ta prozaiczna, obronna reakcja naszego organizmu stała się kluczem do niezwykle plastycznej i kreatywnej zabawy formą. Zwykły „apsik” stał się pretekstem do zbudowania całkiem nowego, niezwykle barwnego i zabawnego świata, dzięki któremu opowiedziała zarówno o sile natury, jak i próbie jej ujarzmienia przez kulturę. Czytaj dalej.