Festiwal Polskich Filmów Fabularnych #1 – Historie rodzinne

Po kilku latach świetnej passy przede wszystkim młodych polskich filmowców, zdążyliśmy przyzwyczaić się do wysokiego poziomu naszego kina. Niestety tegoroczna edycja jest lekkim otrzeźwieniem, skłaniającym do refleksji, czy aby wysyp świetnych filmów nie był jedynie chwilowym ewenementem. Ale chwilę później, na kolejnym seansie, znowu można się zachwycić i na nowo uwierzyć w świetlaną przyszłość polskiej kinematografii. Przedsięwzięcia słabe, bądź rozczarowujące przeplatane są bowiem filmami zaskakującymi, świeżymi i zwyczajnie artystycznie spełnionymi. Tak było w przypadku trzech filmów, o których piszę poniżej. „Ułaskawienie” to powrót Jana Jakuba Kolskiego do Popielaw i lepszej formy. „Krew Boga” jednocześnie imponuje i rozczarowuje. Jednak zdecydowanie najważniejszym wydarzeniem okazał się seans rewelacyjnej „Fugi”.

Fuga, reż. Agnieszka Smoczyńska

Z mroku bardzo powoli wyłania się kobieca sylwetka. Rozchwiana, niepewna swoich ruchów, jakby niedookreślona. Niezdarnie wygrzebuje się na peron warszawskiego dworca. Kim jest? Ona sama tego nie wie. Ta pierwsza scena „Fugi” Agnieszki Smoczyńskiej ustawia atmosferę całości. Przez cały seans będziemy chcieli wraz z bohaterką wyjść z tej magmy ciemności, ale jasność – również ta umysłu – wcale nie okaże się wybawieniem. Czytaj dalej.

Krew Boga, reż. Bartosz Konopka

Film Konopki imponuje rozmachem artystycznej wizji. „Krew Boga” to epickie, niezwykle odważne przedsięwzięcie. O przemyślanej estetyce, oparte na klarownej idei i wyjątkowo ciekawym, również ze względu na współczesne konteksty, punkcie wyjścia. Ale paradoksalnie to, co w pierwszym momencie można uznać za zalety, po chwili zaczyna przeszkadzać. „Krew Boga” to film  oryginalny, na wielu poziomach zaskakujący, wręcz szalony, ale ostatecznie również niestety rozczarowujący. Czytaj dalej.

Ułaskawienie, reż. Jan Jakub Kolski

Dobrze zrobił Janowi Jakubowi Kolskiemu powrót do Popielaw. „Ułaskawienie” dowiodło, że jego najlepsze projekty brały się z autentycznego odruchu serca i potrzeby podzielenia się autobiograficzną historią. Rodzinne tematy eksploruje od dawna, karmiąc swoją wyobraźnię tym, co zasłyszał w domu i zobaczył za młodu. To właśnie z tej wiejskiej wyobraźni wziął się jego realizm magiczny, cechujący najlepsze dzieła. Teraz jest znacznie mniej magii, a więcej realizmu, ale i tak czuć, że reżyser powoli wraca do formy. Wszystko, co dobre w „Ułaskawieniu” bierze się z autentycznego zaangażowania reżysera. Czytaj dalej.