Poznanie prawdy o człowieku wymaga czasu i cierpliwości. Ceylan doskonale zdaje sobie z tego sprawę, dlatego jego fabuły dają ich sobie z naddatkiem. Dzięki czemu możemy powoli przenikać do świata przedstawionego, dobrze poznawać bohaterów i zaznajamiać się z łączącymi ich relacjami. W tym samym celu stawia na dialogi, które są w zaproponowanej narracji zdecydowanie najważniejsze.
Ale to nie w nich znajduje się poszukiwana przez Ceylana prawda – ona wydaje się kompletnie nieuchwytna, zwodnicza, nieprzenikniona. Każdy człowiek jest tajemnicą, skrywającą w sobie ból, cierpienie i rozczarowanie światem. Tak, owoce tytułowej gruszy tym razem okazały się wyjątkowo cierpkie.
Ceylan skupia się na relacji ojca z synem. Ten pierwszy jest utracjuszem, utopionym w długach, zaciągniętych, by karmić hazardowego potwora. Stracił twarz w rodzinie, miasteczku, a przede wszystkim w oczach syna – który właśnie wrócił do domu po obronie dyplomu z pedagogiki. Sinan gardzi ojcem, widząc w nim wszystko to, czego sam chce uniknąć – brak ambicji, brak honoru, stagnację i zdziecinnienie. Chłopak ma sprecyzowane życiowe plany, chce zostać nauczycielem, wydać książkę i wieść dostatnie, szczęśliwe życie. Ale rzeczywistość stawia opór.
„Dzika grusza” jest filmem opartym na słowie: podawanym niezwykle swobodnie, naturalnie, ale jednocześnie wyjątkowo precyzyjnie. Każda rozmowa, a jest ich wiele i trwają długo, ma swoją role w procesie doprecyzowywania charakterystyki bohaterów. Po pewnym czasie popada się w trans, śledząc podobieństwa i różnice między ojcem i synem, zauważając refrenowe powracanie tych samych motywów.
Choć film Ceylana jest minimalistyczną historią rodzinną, skupioną przede wszystkim na codzienności Sinana, wchodzącego w dorosłe życie, to posiada momentami rozmach wręcz epicki. Bo film ma nie mniejsze ambicje, co jego bohater, dlatego w pewien sposób sympatyzując z jego pragnieniami zostania „kimś”, wyrwania się z prowincji i pozostawienia w tyle trudnej przeszłości, reprezentowanej przez niepoważnego ojca. Ale Turek ma w sobie na tyle rozsądku i goryczy, że zdaje sobie sprawę, że znacznie łatwiej powtórzyć losy przodków, niż przeznaczenie rodu pchnąć na nowe, lepsze tory. „Dzika grusza” to film mądry i gorzki, rozwiewający iluzję, którą pielęgnuje każdy z nas – iluzję sukcesu. Nie zawsze jednak ta droga okazuje się najwłaściwsza. Być może najbardziej szczęśliwi są ci, którzy zrezygnowali z wyścigu.
Komentarze (0)