Po festiwalowych seansach można wziąć udział w konkursie publiczności i ocenić film w skali od 1 do 4. Tak się szczęśliwie złożyło, że po trzech z czterech wczorajszych pokazach z satysfakcją mogłem przedrzeć kupon konkursowy w miejscu z najwyższą oceną. Czwarty film natomiast oceniłam na mocną trójkę. Tak, to był znakomity dzień na Docs Against Gravity.
Omar Khadr. Dziecko Guantanamo, reż. Patrick Reed, Michelle Shephard
Jedną z najważniejszych cech filmów dokumentalnych, za które je cenię szczególnie, jest komplikowane tego, co media przedstawiają jako oczywiste. Dobre dokumenty, które starają się rzetelnie opowiadać o rzeczywistości, z łatwością demaskują propagandowe narracje, upraszczające, a nawet zakłamujące, omawiane zjawiska. „Omar Khadr” jest jednym z takich filmów – bezlitośnie demaskuje fałsz zachodnich mediów i polityków. Tytułowy bohater został uznany za terrorystę i zamknięty w Guantanamo w wieku 15 lat. Jest Kanadyjczykiem, którego ojciec postanowił wrócić do swojego rodzinnego Afganistanu, by pomagać lokalnej społeczności podczas wojny z Amerykanami. Film pokazuje zmaganie niezłomnego adwokata, który stara się wydostać chłopaka z więzienia. Udało mu się to dopiero po 13 latach. Największym walorem dokumentu jest konfrontacja Omara i jego rodziny z wojskowymi i kombatantami wojny w Afganistanie. Dzięki temu takie kategorie, jak „terrorysta”, „wróg”, „zły człowiek” czy „najeźdźca” okazały się polityczne i określane poprzez doraźną ideologię. Racje moralne również stały się problematyczne.
Połaskotany, reż. David Farrier, Dylan Reeve
Ten film znajduje się w czołówce mojej prywatnej listy najdziwniejszych dokumentów, jakie widziałem. Przez cały seans zastanawiałem się, czy przypadkiem ktoś mnie nie „wkręca”, a przedsięwzięciem nie okaże się mockumentem, czyli fabułą wykorzystującą dokumentalny styl, by go parodiować. Wydaje się jednak, że całość jest jak najbardziej autentyczna, a pokazywane wydarzenia rzeczywiście miały miejsce. Film opowiada o firmie, która zajmuje się organizacją zawodów w… „łaskotaniu wytrzymałościowym”. Ten krypt-sport okazał się posiadać swoją mroczną stronę. Nowozelandzki dziennikarz specjalizujący się w rzeczach dziwnych uznał zawody za znakomity temat na kolejny program. Po próbie kontaktu otrzymał od firmy, która zajmuje się organizacją turnieju łaskotek, stek inwektyw i groźbę procesu. Ta dziwna reakcja na tyle go zaintrygowała, że postanowił dogłębnie zbadać sprawę. Film jest znakomitym przykładem śledztwa dziennikarskiego. Wraz z twórcami zgłębiamy tajniki tej nietypowej branży, a w szczególności staramy się odkryć tożsamość osoby, która stoi za tajemniczą firmą. Prawda okazała się znacznie poważniejsza niż mogłoby się wydawać. Łaskotki okazały się narzędziem do manipulowania i zastraszania ludźmi – ekscentryczną zabawką w rękach psychopaty ze zbyt dużą ilością gotówki.
Grajmy dopóki nas nie zabiją, reż. Johanna Schwartz
Wojnę domową w Mali wykorzystali bojownicy z Al-Kaidy do szerzenia idei Państwa Islamskiego. Przejęli północną część kraju i wprowadzili na nim prawo szariatu. To restrykcyjnie prawo zabrania wielu rzeczy, szczególnie dokuczliwe dla Afrykańczyków okazał się zakaz słuchania i wykonywania muzyki. Twórcy przyjrzeli się sytuacji politycznej w Mali właśnie przez pryzmat sytuacji tamtejszych wykonawców, którzy musieli uciekać przed islamistami, by móc nadal śpiewać i grać. Dla tamtejszych mieszkańców muzyka jest jak tlen – czymś oczywistym i niezbędnym do życia. Dlatego tak znakomicie nadała się do przedstawienia politycznych utarczek zwaśnionych stron. Twórcy nie stoją za żadną ideologiczną racją. Nie angażują się w polityczny spór. Interesują ich ludzie, ich kultura, zwyczaje i pragnienie wolności.
Krzesło ojca twego, reż. Antonio Tibaldi, Alex Lora
Dwóch braci cierpi na nietypową przypadłość. Są nałogowymi zbieraczami, a ich dom zmienił się w wielki magazyn śmieci, który nie tylko zapełniają niepotrzebne przedmioty, ale również karaluchy i inne uciążliwe insekty. Twórcy przyglądają się akcji „odgruzowywania” ich domu. Szczególnie koncentrują się na relacji ekipy sprzątającej ze starzejącymi się braćmi. Nie ma w niej pogardy, ani drwiny. Jest chęć pomocy i próba zrozumienia, która czasami kosztuje pracowników szczególnie dużo cierpliwości. Film jest portretem osób cierpiących podwójnie. Po pierwsze z powodu swojej choroby, zmuszającej ich do nieustannego gromadzenia starych przedmiotów, a po drugie z powodu konieczności pożegnania się z tym, co nagromadzili przez lata. Co z tego, że to nieużyteczne śmieci. Dla nich każda rzecz ma szczególną wartość. Film jest studium walki rozumu z szaleństwem. Racjonalności z uzależnieniem. Choć wiele scen wydaje się śmiesznych, twórcy, podobnie jak wyrozumiała ekipa sprzątająca, spoglądają na swoich bohaterów z empatią. Dwóch żydowskich braci z Nowego Jorku nie zostali przedstawieni jako ekscentrycy, lecz ofiary szaleństwa.
Komentarze (0)