Docs Against Gravity #2 – Bóg jest w ciszy czy w sieci?

Drugi dzień mojego pobytu na festiwalu Docs Against Gravity przyniósł filmy zarówno przepełnione metafizyką, jak i starające się zgłębić ważne socjologiczne zjawiska – nie stroniąc przy tym od trybu krytycznego. Przebyłem długą drogę od Libanu, przez stan zawieszenia, aż do rockowego festiwalu w Jarocinie. Przeczytajcie, czy było warto.

Służąca-dla-każdego

Służąca dla każdego, reż. Maher Abi Samra

To bardzo skromny dokument, ale o olbrzymiej sile rażenia. Reżyser jest częścią krytykowanej rzeczywistości współczesnego Libanu, w którym na porządku dziennym jest posiadania jednaj, a nawet kilku służących. Są one niczym luksusowy bibelot, określają społeczny status. Główna część akcji filmu rozgrywa się w agencji wynajmującej służące, przypominającej współczesny targ niewolników. Sprowadzane z Etiopii, Sri Lanki czy Bangladeszu młode kobiety traktuje się jak użyteczne przedmioty – ocenia po wyczytanych z twarzy, domniemanych cechach charakteru (najbardziej pożądana jest uległość) i przymiotach ciała. Służących się nie zatrudnia, lecz kupuje. Opłacając należności za wyrobienie wizy czy przelot nabiera się praw do swobodnego dysponowania dziewczyną. Dokument Libańczyka nie jest tylko zapisem dehumanizacji człowieka, ale również dotyka politycznych i ekonomicznych problemów współczesnego świata, cierpiącego z powodu niewiarygodnych wręcz nierówności między strefami geograficznymi.

W-poszukiwaniu-ciszy

W poszukiwaniu ciszy, reż. Patrick Shen

Czym jest cisza? Czy w ogóle istnieje? Jakie ma znaczenia w kulturze, medycynie i urbanistyce? Na te i inne pytania na temat ciszy stara się odpowiedzieć Patrick Shen. Temat na pewno warty podjęcia, tym bardziej, że jednym z największych problemów współczesnego świata jest przekraczający bezpieczne dla zdrowia człowieka normy hałas. Shen stara się opisać zjawisko kompleksowo – przemierza świat w poszukiwaniu najcichszych i najgłośniejszych miejsc na ziemi, rozmawiając przy tym ze znawcami tematu. W ciszy szuka muzyki, medykamentu i Boga. Całość jednak nie przekonuje. Trudno nie odnieść wrażenia, że twórca postawił na efektowność, a nie na rzeczywiste zgłębienie tematu. Wiele tu spektakularnych ujęć, a produkcyjny rozmach musi robić wrażenie. Jednak próba całościowego podjęcia tematu musiała zakończyć się muskaniem powierzchni. Film przypomina pięknie wydaną książkę popularnonaukową.

W-stanie-zawieszenia

W stanie zawieszenia, reż. Antoine Viviani

Z filmem Francuza jest podobny problem jak z „W poszukiwaniu ciszy”. Również trudno zaprzeczyć, że podejmuje bardzo ważny, być może nawet jeden z kluczowych problemów naszych czasów, ale trudno zaakceptować jego sposób opowiadania. W tym wypadu nie można zarzucić twórcy ślizganie się po powierzchni. Do kwestii rozwoju cyfrowego, sieciowego świata podszedł bardzo poważnie. Dotarł do największych ludzi branży Internetu, przeprowadził również rozmowy z protoplastami epoki cyfrowej. Jego rozważaniom na temat gromadzenia danych, sztucznej inteligencji, fizyki i metafizyki sieci znacznie bliżej do filozofii mediów, niż popularnonaukowego opracowania. Ten wielki potencjał został jednak w spektakularny sposób zaprzepaszczony nadmierną egzaltacją, która zepchnęła cały projekt w stronę nieznośnej pretensjonalności. Nietypowym narratorem filmu jest… komputerowa pamięć, która ze swojej perspektywy komentuje swoją istotę, związki z człowiekiem i własną przyszłość. Wkładane w jej zero-jedynkowe „usta” słowa wypadają jednak śmiesznie. Groteskowy efekt pogłębia warstwa wizualna. Viviani chciał wykreować rzeczywistość duszną i nieprzyjazną – sztuczną. Zamiast tradycyjnych „gadających głów” stworzył komputerowe animacje, które miały wskazać na związki postaci z cyfrowym światem. Często zacieśnia kadr symulując perspektywę… danych spoglądających na rzeczywistość. Trudno nie odnieść wrażenia, że młody twórca zwyczajnie pogubił się w sieciowym kłączu.

Jarocin-po-co-wolnośćJarocin. Po co wolność?, reż. Leszek Gnoiński, Marek Gajczak

Jarociński festiwal nie przestaje fascynować. To nie była jedynie kolebka polskiego rocka, ale również przestrzeń, w której odbijało się społeczeństwo. W latach 80. impreza była przestrzenią wolnością, bądź, jak wolą niektórzy, wentylem bezpieczeństwa sterowanym przez władzę. W latach 90. natomiast stała się areną spektaklu frustracji rozwarstwiającego się społeczeństwa. Dzisiaj nadal istnieje, choć w całkiem innej formie, ale również da się w niej dojrzeć obraz polskiego społeczeństwa. Z festiwalu buchającego młodzieńczą energią, ekshibicjonistycznego, progresywnego, zbuntowanego, stała się imprezą dla całych rodzin, gdzie małe dzieci bezpiecznie mogą tańczyć do piosenek ulubionych zespołów z młodości ich rodziców. Nie ma się przeciwko komu i czemu buntować. Nastał czas spokoju. „Jarocin. Po co wolność?” to tylko i aż filmowe wspomnienie tego niezwykłego festiwalu. Twórcy rekonstruują jego powstawanie, najważniejsze wydarzenia, klimat i nagły upadek. Łysiejący, dawno po przekroczeniu smugi cienia twórcy opowiadają z nostalgią o swoich jarocińskich doświadczeniach. „Jarocin. Po co wolność?” to film, który wpisuje się w serie dokumentów opowiadających o dziejach polskiego rocka. Bez wątpienia bez Jarocina polska muzyka, jak i cała kultura wyglądałyby zupełnie inaczej.