Ale Kino #2 – „Krew Saamów”: Permanentne pomiędzy

Elle-Marje woli się przedstawiać jako Christina i najchętniej przed wszystkimi ukryłaby swoje pochodzenie. Jednak nie jest w stanie tego zrobić. Jej rysy, karnacja, język, wzrost, a nawet zapach od razu zdradzają jej lapońskie pochodzenie. Znajduje się pomiędzy dwoma kulturami: wśród Saamów musi zachowywać się i mówić tak jak oni, w szkole natomiast, do której uczęszcza z innymi dziećmi z wioski, obowiązuje język szwedzki i zachodnie maniery. Nastolatce trudno żyć w tych ciągłym „pomiędzy”, czuje, że bliżej jest jej do świata związanego z edukacją, eleganckimi młodzieńcami, chodzącymi na tańce i gośćmi, którzy przyjeżdżają w odwiedziny do szkoły aż z dalekiej Uppsali.

„Krew Saamów” Amandy Kernell jest opowieścią o trudach kształtowania tożsamości, gdy żyje się równocześnie w dwóch zantagonizowanych kulturach. Akcja filmu ma miejsce w latach 50. Wojna niedawno się skończyła, lecz rasistowskie widma wciąż krążą nad Europą, a nad Szwecją w szczególny sposób. Reżyserka przedstawia swoją młodą bohaterkę w taki sposób, jak widzą ją osoby spoza jej kręgu kulturowego. Bardziej od tego, co ma w głowie i duszy interesuje ją jej cielesność. Ale czyni to tylko po to, by wskazać na pułapkę wzajemnych uprzedzeń i bestialstwo segregacji. Kluczową sceną w filmie jest ta, w której anonimowi goście z Uppsali przyjeżdżają do szkoły Elle-Marje, by przeprowadzić uwłaczające godności uczniów badania – mierzą im obwody czaszek, długości twarzy, każą dodatkowo rozbierać się, by pozowali nago do zdjęć. Wszystko to w imię pseudonauki, mającej udowodnić, że Lapończycy nie mogą żyć w mieście, bo są zbyt mało inteligentni.

Młoda bohaterka chce jednak wszystkim udowodnić, że jest inaczej, dlatego pewnej nocy ucieka z internatu, by dostać się do wymarzonej Uppsali, gdzie ma nadzieję rozpocząć nowe, lepsze życie. Niestety rzeczywistość okazuje się znacznie trudniejsza – przede wszystkim przez powszechne stereotypy i uprzedzenia. Jednak działają one w obie strony, na co reżyserka w szczególny sposób zwraca uwagę. Matka bohaterki nie może jej wybaczyć, że ta postanowiła wybrać miasto, porzucając koczownicze życie wśród reniferów i fiordów. Dziewczyna znajduje się więc w potrzasku – nigdzie nie czuje się w pełni u siebie i już nigdy w każdym z obu miejsc nie zapuści korzeni, co reżyserka znakomicie pokazała stosując niezwykle przejmującą klamrę. Film rozpoczyna się i kończy scenami toczącymi się współcześnie. Stara Elle-Marje pierwszy raz od wielu lat przyjeżdża w rodzinne strony, by wziąć udział w pogrzebie siostry, którą w młodości porzuciła na rzecz życia w mieście.

„Krew Saamów” jest mądrym, warzącym racje filmem, który daje przejmującą lekcję zarówno z zakresu antropologii, jak i mechaniki tworzenia się kulturowych antagonizmów i wykluczeń. Wskazując na zagrożenia, paradoksy i sprzeczności, w które wpada bohaterka znajdująca się w permanentnym „pomiędzy”, nie stawia jej w pozycji ofiary, lecz przedstawia jako osobę nieustannie zmuszonej do walki o własną, płynną i heterogeniczną tożsamość.

Ocena: 7/10