Przez pięć dni można było oglądać w Poznaniu najciekawsze dokumenty z całego świata. Jubileuszowa, dwudziesta edycja Off Cinema była bogata w wiele atrakcji. Można było zapoznać się z najnowszymi dokumentami zaangażowanymi czy muzycznymi, ale także prześledzić dorobek przewodniczącego jury Pawła Łozińskiego czy laureata Platynowego Zamku Bogdana Dziworskiego. Jednak to konkurs jest wizytówką każdej filmowej imprezy, dlatego właśnie spośród filmów rywalizujących o Złoty Zamek wybrałem pięć najlepszych dokumentów tegorocznej edycji. W pełni zgadzam się z werdyktem jury, które postanowiło wszystkie nagrody i wyróżnienia oddać w ręce polskich twórców – rodzime dokumenty wybijały się na tle filmów nadesłanych zza granicy. Dlatego wśród wybranych przeze mnie tytułów znalazły się same polskie dokumenty. Ta szóstka wypadła najlepiej:
6. Melancholia, reż. Klara Kochańska
Kochańska, znana z obsypywanej nagrodami etiudy fabularnej „Lokatorki”, udowodniła, że w dokumencie czuje się równie dobrze, a może nawet lepiej. Opowiedziała o czterech kobietach, które podróżują po całej Polsce, wystawiając niezwykle popularne przedstawienie „Klimakterium… i już!”. Reżyserce udało się zgłębić tajemnicę tego spektaklu, a można nawet sztuki jako takiej. Pokazała, że najlepsze dzieła biorą się z prawdy własnego doświadczenia i tylko autentyzm emocji jest w stanie nasycić wypowiedź artystyczną odpowiednią siłą. Kochańska kolejny raz weszła z kamerą w świat kobiet – tym razem dojrzałych – i przedstawiła go z ich punktu widzenia. Nie straszny jej problemy menopauzy, depresji i tytułowej melancholii, które towarzyszą aktorkom na co dzień, podczas ich żmudnej pracy.
5. Nauka, reż. Emi Buchwald
Niezwykle głęboki dokument, który można czytać na wielu poziomach. Przedstawia kilka rodzin, które zostały poproszone przez reżyserkę, by wspólnie zastanowiły się nad sensem wiersza Tuwima, również zatytułowanego „Nauka”. Rozwikłując zagadki poezji, a zarazem rozważając tajniki wiedzy, uczą się wzajemnego kontaktu, z którym na co dzień nie jest chyba tak dobrze, jak podczas odświętnej sesji z ekipą filmową. O rodzinie, systemie edukacji, wzajemnym poznaniu i zadzierzganiu kontaktu wśród najbliższych. I pewnie jeszcze o kilku innych rzeczach.
4. Obiekt, reż. Paulina Skibińska
Film balansujący na granicy dokumentu i fabuły, flirtujący w niezwykle kreatywny sposób z kinem gatunków. Jest polepiony z obrazów zbliżających się do abstrakcji i równie pieczołowicie wyselekcjonowanych dźwięków. Nie ma w nim miejsca na przypadkowe ujęcia. Bez słów opowiada o członku ekipy ratunkowej, nurkującym w nieznanym celu pod grubą warstwą lodu jeziora. Film przede wszystkim operuje trudnym do wyjaśnienia napięciem, kreowanym za pomocą wspomnianych już wysublimowanych obrazów i przemyślanych dźwięków. Składają się one na abstrakcyjny kolaż, który jednak nie pozostawia nas emocjonalnie obojętnymi, lecz angażuje w mrożącą krew w żyłach opowieść o człowieku znajdującym się w sytuacji zagrożenia.
3. Piano, reż. Vita Maria Drygas
Młoda dziewczyna o śniadej cerze gra Beethovena na pianinie marki Ukraina na samym środku największego placu Kijowa. Dookoła znajdują się oddziały Berkutu i zwykli Ukraińcy, sprzeciwiający się władzy Janukowycza. Za chwilę posypią się kamienie i padną strzały, wielu ze słuchających muzyki, nie opuści placu o własnych siłach. Przedstawiony przez Drygas obraz jest czymś znacznie większym niźli jedynie metaforą oporu i hartu ducha uczestników kijowskiego majdanu. Jego siła tkwi w autentyczności – opisywana sytuacja wyłoniła się z rzeczywistości i faktycznie działała: jednoczyła wokół patriotycznych pieśni, koiła nerwy, dawała wiarę na pokój i zwycięstwo. Drygas spotyka się z osobami, które uczestniczyły w majdanie i pamiętają pianino pomalowane w narodowe barwy. Ich historie składają się na coś więcej – opowieść o walce przeciwko niegodziwości i wielkim smutku, który przyszedł wraz z pierwszymi ofiarami. Poruszające, znakomite kino dokumentalne, które potrafi w nienachalny sposób wydobyć symbol z rzeczywistości.
2. Trzy rozmowy o życiu, reż. Julia Staniszewska
Niezwykle skromny film o sile rażenia przypominającej „Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham” Pawła Łozińskiego. Staniszewska w trzech krótkich rozmowach ze swoją matką, nagrywanych rok po roku, pokazała to, co dzieje się w wielu polskich domach. Nad głowami przelatują nam polityczne hasła, na ulicach różne marsze rywalizują ze sobą o uczestników, wszędzie można odczuć napięcie spowodowane wciąż pogłębiającymi się różnicami w wyznawanych wartościach. Nieporozumienia wynikające z odmiennego spoglądania na rzeczywistość wpływają również na kontakty z najbliższymi. Potrafią na lata poróżnić rodziny. Staniszewska pokazała, jak większą siłę posiada rozmowa i dobra wola. Gdy ponad wyznawane wartości przedkłada się wzajemną miłość i chęć porozumienia, z pewnością uda się znaleźć wspólny język.
1. Więzi, reż. Zofia Kowalewska
Tragikomiczny dokument o parze staruszków przeddzień czterdziestej piątej rocznicy ślubu. Na przygotowania cieniem kładzie się przeszłość. Mężczyzna nie zawsze był wierny swojej długoletniej żonie, co więcej, dopiero niedawno do niej powrócił. Kowalewska z sympatią przygląda się codziennym drobnym uszczypliwościom starszej pary, utrzymując nas w dobrym humorze aż do finałowej sceny, która przynosi wielki ładunek emocji, ale również oczyszczenie. Niezwykle dojrzały, subtelny i wyważony obraz, który nie stara się być mądrzejszy niż jego bohaterowie, mogący pochwalić się wielkim pokładem życiowego doświadczenia. Aż nie chce się wierzyć, że reżyserka zaczęła kręcić ten doskonały dokument w klasie maturalnej.
Komentarze (0)