Kolejna partia recenzji filmów z Festiwalu w Gdyni – tym razem dwa z konkursu filmów mikrobudżetowych i jeden z Konkursu Głównego – niestety, rozczarowujący.
Każdy ma swoje lato, reż. Tomasz Jurkiewicz
Senna atmosfera niewielkiego miasteczka, małe domki, okoliczne jeziorko, przejazd kolejowy i akordeon w ścieżce dźwiękowej. Czy to „Zmruż oczy”? „Żurek”? A może „Wino truskawkowe”? Nie, to zupełnie współczesne dzieło debiutanta, który postanowił zrobić film w klimacie, jaki królował w polskim kinie ponad dekadę temu. „Każdy ma swoje lato” broniłoby się jako etiuda studenta szkoły filmowej, ale już nie jako pełnometrażowy debiut doświadczonego dokumentalisty. Czytaj dalej.
Mistrz, reż. Maciej Barczewski
Niedawno przez polskie kina przeszedł film „Poufne lekcje perskiego”, o młodym Belgu, który trafia do obozu koncentracyjnego, w którym stara się przeżyć udając, że jest Persem i ucząc jednego z tamtejszych oficerów języka, którego nie zna. „Mistrz” jest niemal kalką tego filmu, choć ich podobieństwo jest zupełnie przypadkowe. Barczewski po prostu powiela najbardziej ograne chwyty znane z tak zwanego kina obozowego. Tym razem zamiast nauki perskiego jest po prostu boks. Czytaj dalej.
Pewnego razu w ogródkach działkowych, reż. Rafał Bryll
Niektóre pomysły nie powinny doczekać się rozwinięcia w pełnometrażowej formie. Tak było w przypadku filmu Rafała Brylla, którego fabuła być może sprawdziłaby się w krótkim metrażu, ale rozciąganie jej do rozmiarów niemal półtoragodzinnych to tortura zarówno dla widzów, jak i samego pomysłu. Czytaj dalej.
Komentarze (0)