Nie obejrzycie ich na pokazach galowych, ani w największych salach kina Nowe Horyzonty, jest szansa, że nawet nie będziecie musieli toczyć zażartych bojów o ich rezerwacje, ale to właśnie te tytuły mogą okazać się największymi pozytywnymi niespodziankami tegorocznej edycji Nowych Horyzontów. Trochę w ciemno, oczarowany opisami i zachęcony rekomendacjami, typuję 10 tytułów, które mają szansę okazać się prawdziwymi hitami 19. edycji wrocławskiego festiwalu.
Beats, reż. Brian Welsch
Gdybym miał wskazać jeden potencjalny hit tegorocznej edycji festiwalu, to wskazałbym właśnie na ten tytuł. No bo czego więcej chcieć: są tu lata dziewięćdziesiąte, nielegalne imprezy rave i jeszcze The Prodigy na ścieżce dźwiękowej. To będzie prawdziwa petarda, która rozniesie festiwal w pył i być może powoła do życia reżysera, na którego kolejne filmy będziemy czekali z wypiekami na twarzy!
Boska miłość, reż. Gabriel Mascaro
Kino polityczne splata się z erotycznym, filmowy futuryzm ze zmysłowością. „Boska miłość” zrobiła furorę na tegorocznym Berlinale, więc dlaczego nie miałaby tego powtórzyć we Wrocławiu? To opowieść o konserwatywnym społeczeństwie, które niespodziewanie odkrywa zmysłowość. A do tego Brazylia filmowana w światłach wszędobylskich neonów.
Koko-di Koko-da, reż. Johannes Nyholm
W tym przypadku nie da się przejść obojętnie już nawet obok tytułu filmu. Nyholm dał się poznać jako niezwykle ciekawy twórca o wyjątkowo pokręconej wrażliwości i wyobraźni już w debiutanckim „Olbrzymie”. W swoim najnowszym filmie stara się podtrzymać tę opinie. Tym razem będzie surrealistycznie, baśniowo, ale również strasznie i sennie. Nyholm łączy surowy realizm z wyobraźnią w taki sposób, jakby te przestrzenie nigdy nie były od siebie odseparowane.
Jessica Forever, reż. Caroline Poggi, Jonathan Vinel
Czytając opis tego filmu przypominały mi się dwa tytuły: „Captain Fantastic” i polski „Eastern”. Jest niedaleka przyszłość, jest paramilitarna społeczność, jest dystonia, jest wspólnota i jest girl power. Jeśli dzieło Poggi i Vinela będzie choć w połowie dobre jak te dwa filmy, to możemy liczyć na naprawdę dobre kino. A dwójka Francuzów serwować nam będzie mieszankę kina science-fiction z kinem akcji i emo-klimatem. Połączenie to iście egzotyczne, więc tym bardziej warto się wybrać!
Przynęta, reż. Mark Jenkin
Trudno o bardziej konsekwentny film. Jenkin staje po stronie autentyczności i tradycji – sprzeciwia się swoim dziełem gentryfikacji i turyzmowi – a dokonuje tego za sprawą oldskulowej estetyce, powziętej wprost z kina przedwojennego. Czarno-białe zdjęcia, ostry montaż, ziarno, kamera 16 mm – to wszystko składa się na retro-klimat, daleki jednak od atmosfery skansenu. „Przynęta” to wyjątkowo aktualne kino!
Tajemnice Morza Sargassowego, reż. Syllas Tzoumerkas
Tzoumerkas być może nie jest tak znany jak Lanthimos, ale tworzy nie mniej ciekawe kino. Jego „Płomienie” i „Ojczyzna” udowodniły skalę talentu. „Tajemnica Morza Sargassowego” ma ją już tylko ostatecznie potwierdzić. Tym razem Tzoumerkas skorzystał z tropów gatunkowych – kino noir łączy się z kinem psychologicznym, kryminał z klimatem rodem z dzieł Davida Lyncha. A dodatkowo gdzieś w tle wiją się węgorze.
Urok, reż. Brendan Walter
Thriller, slow cinema, dramat psychologiczny, magia, czary, Islandia, schizofrenia, żałoba, trauma, horror i… lizanie kranów. Czego w tym filmie nie ma?! Miejmy nadzieję, że ta iście wybuchowa mieszanka nie eksploduje nam prosto w twarz, tylko zamieni się w prawdziwą petardę, rozsadzającą festiwal. „Urok” ma wszystko, by stać się filmem kultowym, przynajmniej w kręgu miłośników kina wyjątkowo dziwnego.
Zombie Child, reż. Bertrand Bonello
Kolejny film Bonello udowadnia, że Francuz świetnie czuje się przepisując na nowo gatunkowe konwencje i bawiąc się kinem klasy B, podrasowując je do miana arthouse’u. W „Zombie Child” sięga po motyw voodoo, wykorzystując go do skonstruowania horroru w stylu giallo. Nie interesuje go tylko sprawne opowiadanie i dreszcz na plecach widzów. Bonello staje się etnografem, badającym swoim filmem źródła haitańskiej religii i sposób jej funkcjonowania w zachodniej popkulturze.
Synowie Danii, reż. Ulaa Salim
Kolejny film w tym zestawieniu, który lokuje swoją akcję w przyszłości. Tym razem opowiada o Danii, w której wybory wygrywa skrajna prawica. Postępującemu rasizmowi przyglądamy się z perspektywy młodego uchodźcy z Iraku, który radykalizuje się nie mniej niż duńskie społeczeństwo. Możemy więc liczyć na donośny głos w politycznej dyskusji na temat wzrostu popularności skrajnej prawicy.
La Quietud, reż. Pablo Trapero
Najgłośniejszy tytuł przeglądu współczesnego kina Argentyńskiego, podpisany przez być może najciekawszego obecnie reżysera z tego kraju, czyli Pablo Trapero. „La Quietud” to opowieść rodzinna, w której jeży się od sprzecznych emocji i tajemnic. Do tego dochodzi analiza argentyńskiego społeczeństwa i wpływu totalitarnej przeszłości na współczesność. Jeśli wybrać się, na któryś z filmów argentyńskich, to wydaje się, że właśnie na ten.
Komentarze (0)