American Film Festival to wybuchowa mieszanka filmów dokumentalnych, skromnych, niezależnych fabuł i wielkich tytułów z gwiazdorską obsadą, reżyserowanych przez znanych twórców. Nie zawsze te ostatnie okazują się najlepszymi. Wręcz przeciwnie – w tym roku wśród najgłośniejszych filmów było właśnie najwięcej rozczarowań. Na szczęście nie zabrakło również pozytywnych zaskoczeń, które zrównoważyły poziom nietrafionych projektów. Tę różnorodność wrocławskiej imprezy oddaje również moje osobiste TOP 10. Sprawdźcie więc, które filmy wypadły najlepiej!
10. The Disaster Artist, reż. James Franco
To film od fana dla fanów, czyli bez znajomości i uwielbienia dla „The Room” nawet nie ma co podchodzić do seansu. Wcielający się w główną rolę i reżyserujący James Franco zrobił tym filmem efektowny coming-out jako wielbiciel wiekopomnego „dzieła” Tommy’ego Wiseau. Franco jest dla reżysera „The Room” tym samym, kim dla Eda Wooda był Tim Burton. Król niskobudżetowych produkcji utrzymanych w złym guście kina popularnego lat 50. stał się po wielu latach twórcą kultowym, który w wymierny sposób wpłynął na twórczość Burtona. Ten odpłacił mu się filmową biografią, utrzymaną w charakterystycznym dla obu twórców stylu. Franco również wiele zawdzięcza Wiseau – wywodzą się z tego samego środowiska niezależnych amerykańskich twórców szeroko rozumianej produkcji obyczajowej. Czytaj więcej.
9. Szara strefa, reż. Erik Nelson
Ten dokument opowiada o morderstwie, tajemnicy, polityce i teoriach spiskowych. Ma więc wszystko, by zafrapować każdego miłośnika wciągających, dziwacznych, mrożących krew w żyłach historii. I robi to doskonale. Opowiada o Davidzie Crowleyu, dobrze zapowiadającym się filmowcu, który zaraz po świętach Bożego Narodzenia został znaleziony w swoim domu martwy wraz z żoną i małym dzieckiem. Czytaj więcej.
8. Barrakuda, reż. Jason Cortlund, Julia Halperin
Tak mógłby wyglądać amerykański remake polskiej „Wieży. Jasny dzień”, gdyby zamiast schematów zaczerpniętych z horroru, skorzystano by z rozwiązań znanych z thrillera. „Barrakuda” również jest bardzo nietypową opowieścią rodzinną, w której największą rolę ma do odegrania trudna do przeniknięcia tajemnica. Do Merle przyjeżdża Sinaloa i obwieszcza jej, że jest jej przyrodnią siostrą – choć nigdy wcześniej się nie widziały, a Merle nawet nie miała pojęcia o istnieniu dziewczyny. Ich wspólnym ojcem rzekomo miał być popularny muzyk, ale również alkoholik, bawidamek i utracjusz, który ponoć dorobił się potomstwa podczas jednej z tras koncertowych po Wielkiej Brytanii. Czytaj więcej.
7. Pan Roosevelt, reż. Noel Wells
Na naszych oczach rodzi się nowa gwiazda! Przywitajcie w gronie świetnie zapowiadających się filmowców, aktorów, komików i scenarzystów – Noel Wells! Tak właśnie! Ta młoda kobieta sama napisała, wyreżyserowała, zagrała, a nawet wyprodukowała swój filmowy debiut, znakomitego „Pana Roosevelta”. Już za tę wielozadaniowość należą się jej brawa, a jeszcze większe, że w każdej z tych ról jest naprawdę bardzo dobra. Jej film to dająca do myślenia komedia, będąca swego rodzaju manifestem normalcore’u, a raczej anty-core’u. Bohaterka, niewiedząca co zrobić z własnym życiem Emily, po latach powraca do rodzinnego Austin, by pożegnać swojego ukochanego kota, który właśnie odszedł do kociego nieba. Spotyka byłego chłopaka i jego absolutnie nieznośnie perfekcyjną nową dziewczynę – Celeste. Narastające napięcie między bohaterami zwiastuje katastrofę, która ostatecznie nadchodzi. Czytaj więcej.
6. Nie jestem twoim murzynem, reż. Raoul Peck
Niezwykłe kino dokumentalne, będące równocześnie adaptacją eseju afroamerykańskiego pisarza Jamesa Baldwina i politycznym manifestem. Film posiada kilka warstw. Pierwszą stanowi treść tekstów głównego bohatera, który opowiada o historii rasizmu w Stanach Zjednoczonych. Drugą – opowieść o trzech następujących po sobie w niedużych odstępach czasu morderstwach czołowych działaczy afroamerykańskiej wspólnoty, a zarazem przyjaciół Baldwina: Medgara Eversa, Malcolma X i Martina Luthera Kinga. Trzecią – analiza wpływu popkultury na kształtowanie tożsamości i podsycanie nienawiści na tle rasowym. Czwartą w końcu stanowi odniesienie do współczesności i wydarzeń, między innymi w Ferguson, które niespodziewanie rymują się z wydarzeniami sprzed półwiecza. Czytaj więcej.
5. Nowicjat, reż. Maggie Betts
Ten film to swego rodzaju nowa wersja „Full Metal Jacket” rozgrywająca się w żeńskim zakonie – oczywiście zachowując wszelkie proporcje i pamiętając, że mowa o delikatnych kobietach, oddanych bożej miłości, a nie gruboskórnych wojakach. Niemniej przyglądanie się nowo przyjętym siostrom podczas ich „treningu” w czasie nowicjatu, przywodzi skojarzenia z drylem wojskowym. Jednak reżyserce nie chodzi wcale ani o krytykę zakonnych reguł, ani wskazanie jakichś sensacyjnych patologii. „Nowicjat” to pierwszy od dawna film, który mierzy się z problemami religijnymi całkowicie na poważnie. Nie szuka tanich kontrowersji, nie tropi dewiacji, a zarazem nie wyśmiewa, nie szydzi i nie umniejsza. Czytaj więcej.
4. I tak cię kocham, reż. Michael Showaltery
Struktura romcomu jest w tym przypadku jedynie formą, która w mistrzowski sposób została zaanektowana po to, by opowiedzieć o znacznie poważniejszych rzeczach niż romanse. Oczywiście miłość jest tu kluczowa, lecz przeszkody dzielące kochanków posiadają swoje solidne zakorzenienie w realiach współczesnych Stanów Zjednoczonych. Kumail jest emigrantem z Pakistanu, pochodzi z tradycyjnej rodziny, w której nie do pomyślenia jest wzięcie ślubu z osobą nie będącą pochodzenia pakistańskiego. W ich środowisku, nawet tym na emigracji, wciąż kultywuje się zwyczaj aranżowania małżeństw, dlatego za każdym razem, gdy bohater odwiedza rodziców, całkiem przypadkiem wpada do nich na obiad jakaś młoda i atrakcyjna Pakistanka. Kumail nie ma jednak zamiaru realizować żądań rodziny, tym bardziej, że od pewnego czasu spotyka się z sympatyczną Amerykanką – Emily. Nie tak prosto jest jednak powiedzieć rodzicom prawdę, bowiem równałoby się to z wydziedziczeniem. Czytaj więcej.
3. Good Time, reż. Ben Safdie, Joshua Safdie
„Good Time” jest bardzo nietypową wariacją na temat kina sensacyjnego. Właściwie ma wszystko, co posiadają klasyczne filmy o policjantach i złodziejach, tylko odwraca perspektywę. Tym razem czujnym okiem kamery towarzyszy i śledzi każdy ruch mężczyzny, który razem z cierpiącym na problemy psychiczne bratem napada na bank. Kolejne sceny są już tylko konsekwencją tego czynu – ucieczka, areszt, zbieranie funduszy na kaucję, próba odbicia itd. W warstwie fabularnej film nie wyróżnia się niczym oryginalnym – ot, kolejna opowieść o uciekających i kombinujących przestępcach. Cała wartość filmu braci Safdie tkwi w sposobie ujęcia tematu i stosunku do kina gatunków. Czytaj więcej.
2. Tamte dni, tamte noce, reż. Luca Guadagnino
Guadagnino ponownie zabrał nas do Włoch na wakacje – znowu kusi atrakcyjnymi ciałami, buduje erotyczne napięcie i wciąga w grę pożądania. Jednak tym razem całkowicie eliminuje ze swojej historii jakąkolwiek wulgarność, gwiazdorski blichtr czy fabularne atrakcje w postaci trupów w basenie, jak to miało miejsce w „Nienasyconych”. „Tamte dni, tamte noce” to czysta zmysłowość, młodzieńcze pożądanie, słońce, smaki, zapachy i niekończące się wakacyjne kąpiele w okolicznych rzekach i jeziorach. Film Guadagnino jest intensywny jak wspomnienie niezapomnianego, wyjątkowego czasu z przeszłości, może z czasów młodości, gdy wszystko przeżywało się bardziej. Nie bez powodu czas akcji nie został umieszczony we współczesności, lecz we wczesnych latach 80. Czytaj więcej.
1. The Florida Project, reż. Sean Baker
Bakera nadal interesują ludzie z różnych przyczyn wyrzuceni na margines społeczny. W „Mandarynce” byli to nietolerowani przez otoczenie transseksualiści. Tym razem koncentruje się na osobach żyjących na granicy ubóstwa, zjadających resztki z globalnej uczty konsumpcjonizmu. Reżyser dołożył wszelkich starań, by przedstawić interesujący go skrawek świata niezwykle realistycznie, jednak porzucając ciemne barwy pesymizmu. Dlatego skupił się na niezwykle energetycznych, figlarnych i całkowicie źle wychowanych dzieciakach, z których perspektywy ogląda peryferia amerykańskiego snu. Czytaj więcej.
Komentarze (0)