Filmowa jesień nabiera kolorów. Październik będzie mieszanką hitów festiwali, nieoczekiwanych kandydatów do Oscarów i najciekawszych tytułów z rodzimego podwórka. Czekają nas premiery tak oczekiwanych przebojów jak „Joker”, „Boże Ciało” czy „Portret kobiety w ogniu”. Do tego warto zwrócić uwagę na kilka mniej znanych tytułów, które mogą okazać się nie mniej ciekawe, niż te najbardziej popularne filmy. Październik warto będzie spędzić w kinie!
Joker, reż. Todd Phillips, 4.10
Ten film to rewolucja, historia kina dziejąca się na naszych oczach. Kino superbohaterskie dostało się na salony, a wręcz wywarzyło drzwi i rozbiło imprezę. DC Comics nie jest w stanie konkurować z Marvelem, więc postanowił rozprawić się z kinem arthouse’owym – co mu się w znakomitym stylu udało. Już ma na koncie weneckiego Złotego Lwa i właśnie się przymierza do Oscarów. To obowiązkowy seans – dla każdego, nie tylko fanów kina superbohaterskiego.
Boże Ciało, reż. Jan Komasa, 11.10
W czasach, gdy z jednej strony w filmach o polskiej prowincji Kościół i religijność przedstawiane są jako instytucje tylko opresyjne, a z drugiej kino chrześcijańskie kojarzone jest z takimi filmami jak „Zerwany kłos”, „Boże Ciało” Jana Komasy nie miało prawa powstać. Idzie bowiem całkowicie w poprzek tych tendencji – podchodzi do chrześcijaństwa w sposób krytyczny, wręcz reformatorski, ale również widzi w nim ogromną wartość moralną i społeczną. „Boże Ciało” to wspaniałe filmowe rekolekcje, mające siłę nawracania, nawet jeżeli tylko na dobre kino. Czytaj dalej.
Wojna o prąd, reż. Alfonso Gomez-Rejon, 11.10
Film stworzony pod Oscary, których najprawdopodobniej nie zdobędzie. Co nie oznacza, że nie jest interesujący. „Wojna o prąd” to także pojedynek aktorski, toczący się między Benedictem Cumberbatchem, Michaelem Shannonem, Nicholasem Houltem i Tomem Hollandem. Fabuła toczy się wokół tytułowego prądu – rywalizacji o możliwość elektryfikowania Ameryki. Ale czy seans będzie równie elektryzujący?
Ślicznotki, reż. Lorene Scafaria, 11.10
Być może największe zaskoczenie sezonu nagród. „Ślicznotki” podbiły serce publiczności w Toronto, a krytycy zza Oceanu wieszczą Jennifer Lopez oscarowe szanse. To opowieść o gnębionych, pogardzanych kobietach, które biorą sprawy we własne ręce i wszystkimi możliwymi sposobami starają się utrzymywać na powierzchni życia. A fakt, że są atrakcyjnymi striptizerkami tylko dodaje wszystkiemu pikanterii.
Zabawa w pochowanego, reż. Matt Bettinelli-Olpin, Tyler Gillett, 11.10
Kolejny hit Toronto, który pogodził krytyków i publiczność. Film jest połączeniem horroru i komedii równie ekscentrycznym, co jego bohaterowie, którzy mają bardzo dziwaczne zwyczaje. Komentatorzy zapewniają, że seans filmu to kwintesencja znakomitej rozrywki – subwersywnej, groteskowej, perwersyjnej. To może być nowe otwarcie dla rozrywkowego kina gatunkowego.
Wysoka dziewczyna, reż. Kantemir Bałagow, 11.10
Bałagow zachwycił swoim debiutem – „Bliskość”. A „Wysoką dziewczyną” potwierdził swoją klasę i miano złotego dziecka rosyjskiej kinematografii. Choć zupełnie zmienił temat i styl, nadal opowiada o wyjątkowo brutalnej rzeczywistości, gdzie dobro i zło zlało się w jedno, utraciło jakiekolwiek znaczenie. Ze współczesnego wojennego pogranicza przeniósł się do Leningradu pierwszych lat po wojnie. Tam odnalazł ludzi równie pokiereszowanych, wydrenowanych, ogarniętych stuporem, wywołanym krańcową rozpaczą. Czytaj dalej.
Portret kobiety w ogniu, reż. Celine Sciamma, 18.10
Ten film celowo wytwarza dystans, by powoli, scena po scenie, nieśpiesznie go skracać, aż do kompletnego pochłonięcia, emocjonalnego zjednoczenia. Zimna, biało-błękitna scenografia, składająca się ze starych drzwi, grubych kotar, skrzypiących podług. Koturnowe, namacalne kostiumy, lejące się suknie, krępujące gorsety. Nieprzyjazne pejzaże, błękity czystego nieba zmącona wzburzoną czernią oceanu, groźne klify i wyzywająco sterczące skały. Sciamma skrupulatnie przygotowała tę oszczędną, surową scenę, na której rozpaliła ogień, pełen intensywnego, pożerającego żaru. „Portret kobiety w ogniu” świszczy ogłuszającym emocjami wiatrem, wzburza ogień gniewu i daje nadzieję na harmonię. Czytaj dalej.
Ikar. Legenda Mietka Kosza, reż. Maciej Pieprzyca, 18.10
„Ikar. Legenda Mietka Kosza” to film dwóch twórców – Dawida Ogrodnika i Leszka Możdżera. Ogrodnik ponownie, do czego zdążył nas już przyzwyczaić, znakomicie zagrał tytułowego bohatera, rozsadzając kadry, tworząc rolę większą niż film – jak kiedyś, również u Macieja Pieprzycy, w „Chce się żyć”. Ale kto wie, czy ważniejszym składnikiem filmu od jego gry nie jest muzyka, za którą odpowiedzialny jest właśnie Możdżer. To ona nadaje strukturę, prowadzi narrację, wynosi film na niebotyczne rejestry. Ale to nie może dziwić, jeśli kręci się film o muzyku, dla którego jazz był całym światem. Czytaj dalej.
Van Gogh. U bram wieczności, reż. Julian Schnabel, 25.10
Powstało wiele filmów o Van Goghu. Holenderski malarz fascynuje licznych artystów, ale chyba jeszcze nikt nie oddał istoty jego malarstwa i tragedii tak przejmująco i celnie, co Schnabel. Nie ma w tym czułostkowości i kiczu „Twojego Vincenta”, jest raczej próba wejrzenia w ciemność serca Van Gogha i stworzenia traktatu na temat psychologii widzenia. Schnablowi udało się połączyć rozważania estetyczne z emocjami i znakomicie poprowadzona narracją. Poza tym nie było lepszego Van Gogha niż ten stworzony przez Willema Dafoe.
Obywatel Jones, reż. Agnieszka Holland, 25.10
„Obywatel Jones” to kino gorące, wręcz rozgorączkowane, kipiące wściekłością. Choć historyczne, to wyjątkowo aktualne – a przez to złowrogie. Widać to w bezpardonowości młodego, pełnego ideałów bohatera, tytułowego obywatela Jonesa, jak i w sposobie kręcenia – dynamicznych, rozchwianych ruchach kamery, szybkim montażu, rzutowaniem psychologii bohatera na obraz pokazywanego świata. Film Agnieszki Holland być może nie imponuje realizacyjnym rozmachem, nowatorskim sposobem opowiadania czy stylistycznym wyrafinowaniem – ale nie można odebrać mu zapalczywości w mówieniu o sprawie ważnej i dziś, w szczególny sposób, bardzo potrzebnej. O prawdzie. Czytaj dalej.
Komentarze 3 komentarze
Wybieram się na Boże Ciało i Ikar Legenda Mietka Kosza. Widzę, że jest więcej filmów wartych obejrzenia. Bardzo filmowy miesiąc się zapowiada.
Muszę to napisać. Fenomenalny blog, który będę polecać każdemu.
Dzięki! 🙂 A tymi filmami nie powinnaś się zawieść!
Mam taką nadzieję.