10 najciekawszych filmów marca

Marzec jest zawsze niezwykle wyczekiwanym miesiącem przez sporą część kinomanów, bowiem dystrybutorzy w końcu wygrzebują się spod festiwalowych zaległości i leczą z oscarowej gorączki. W kinach można poczuć powiew świeżości – wchodzi wiele premierowych tytułów, często o sporym komercyjnym potencjale. Z tej racji marzec w polskich kinach zapowiada się imponująco. Z trudem wyselekcjonowałem najciekawszą dziesiątkę. Z powodzeniem możecie poszperać wśród pozostałych premier, z pewnością znajdziecie coś dla siebie, ale przede wszystkim skupcie się na tych tytułach, które specjalnie wybrałem dla Was. Nie przedłużając, oto must see marca:

Logan: Wolverine, reż. James Mangold, 3.03

Jeżeli zwiastuny nie okażą się zwodnicze, a pogłoski z Berlinale sprawdzą się, to czeka nas zupełnie nowe otwarcie w kinie superbohaterskim. Już co najmniej od roku włodarze DC i Marvela coraz wyraźniej mrugają do nas okiem w porozumiewawczym geście, beztrosko bawiąc się stworzonymi uniwersami. „Logan” wydaje się jednak przedsięwzięciem o wiele poważniejszym, dalekim od niezobowiązującej, sztubackiej rozrywki. Ponownie czeka nas rewizjonistyczne podejście do superbohaterów i popkultury, ale tym razem obędzie się bez żartów Deadpoola i patosu „BvS”. Mangold najprawdopodobniej przyszykował dla nas przejmującą historię o przemocy, śmierci i stracie.

T2: Trainspotting, reż. Danny Boyle, 3.03

Stęskniliście się za bohaterami „Trainspotting”? Nawet jeśli niekoniecznie, to i tak nowy film Boyle’a powinien przykuć waszą uwagę. Rzadko kiedy powstają sequele europejskich hitów sprzed lat. Malkontenci twierdzą, że w nowych przygodach ekipy dawnych kumpli nie ma niczego poza wielkim zastrzykiem nostalgii, entuzjaści natomiast, że świetnie się bawili wracając do znanych postaci i wsłuchując się w transową ścieżkę muzyczną. Szkoda byłoby przepuścić okazję wzięcia udziału w tak dobrze zapowiadającym się tripie.

Captain Fantastic, reż. Matt Ross, 10.03

Ostatnie tchnienie Oscarów. Na ekranie zobaczymy nominowanego za pierwszoplanową rolę męską Viggo Mortensena. Czy to wyróżnienie było słuszne? Mam wątpliwości, gdyż siła tego filmu tkwi w całej obsadzie, bowiem to właśnie z połączonych sił wszystkich bohaterów bierze się energia tego przebojowego, a przy tym politycznie zaangażowanego filmu. Ross opowiada o nietypowej rodzinie, mieszkającej w głuszy według własnych zasad, która  jednak zostaje zmuszona do skonfrontowania się z realiami współczesnej Ameryki. Co wyniknie ze spotkania współczesnych dzikusów z dziećmi popkultury i konsumpcjonizmu?

Kong: Wyspa Czaszki, reż. Jordan Vogt-Roberts, 10.03

Kolejny film o wielkiej małpie? Niby tak, ale świetne, stylizowane na lata 80. plakaty i liczne nawiązania do przebojów z historii kina w kampanii reklamowej wydają się zwiastować sporą dawkę autoironii i dystansu. Zwiastun natomiast zapowiada przegięte monster movie, w którym King-Kong będzie miał do odegrania podobnie ambiwalentna rolę jak niegdyś  Godzilla w filmie Garetha Edwardsa. Liczę na niezobowiązujący seans pełen spektakularnych efektów specjalnych, wymyślnych potworów i dużej dawki humoru.

Piękna i Bestia, reż. Bill Condon, 17.03

Mam wiele wątpliwości związanych z tym projektem. Nie przekonuje mnie już sama idea przerabiania klasycznych disnejowskich animacji na filmy aktorskie. Nagle wyhamowana machina marketingowa również nie zapowiada wiekopomnego dzieła. Z drugiej strony zeszłoroczny przebój Disneya – aktorska „Księga dżungli” – był projektem udanym, mogącym pochwalić się efektami specjalnymi zasłużenie nagrodzonymi Oscarem. Być może ponownie obok łez wzruszenia i chwytliwych piosenek otrzymamy przynajmniej dobrą oprawę wizualną.

Life, reż. Daniel Espinosa, 24.03

Każdy hollywoodzki film, który nie jest remake’iem, sequelem czy rebootem jest dziś na wagę złota. „Life” jest właśnie takim projektem, którego streszczenie być może za bardzo przypomina klasyki sci-fi z „Obcym” na czele, ale doborowa obsada i przyzwoity reżyser pozwalają nam ściskać kciuki za powodzenie tego tytułu. Być może na naszych oczach rodzi się nowa kultowa seria?

Azyl, reż. Niki Caro, 24.03

Naszej obecnej władzy marzy się wielki, nakręcony z hollywoodzkim rozmachem film o polskiej historii. Jeszcze jakiś czas z pewnością poczekamy na takie dzieło, tymczasem do kin wchodzi autentycznie hollywoodzka produkcja z gwiazdorską obsadą, opowiadającą o Polce, która podczas II wojny światowej ukrywała w swoim zoo grupę Żydów. Nie liczę na jakieś wielkie kino, raczej ciekawi mnie sposób podejścia do naszej przeszłości przez amerykańskie studia. No i nie odmówię sobie przyjemności zobaczenia Jessici Chastain w roli polskiej właścicielki ogrodu zoologicznego.

Amok, reż. Kasia Adamik, 24.02

Koncepcja filmu zapowiada się więcej niż obiecująco. Fabuła została oparta na autentycznej historii pisarza, który został skazany w poszlakowym procesie przez wrocławski sąd za morderstwo. Dowodem miała być napisana przez niego książka, w której opisał ze szczegółami zabójstwo, które w rzeczywistości miało bliźniaczo podobny przebieg. Sprawa obiła się wielkim echem na całym świecie i wciąż nie doczekała się rozwiązania. Co ciekawe, film Adamik może wcale nie pojawić się w kinach, bo rodziny osób biorących udział w tej historii nie godzą się na ukazanie ich tożsamości. Czy skończy się jedynie na kontrowersjach, czy też „Amok” będzie równie emocjonujący w warstwie artystycznej?

Ghost in the Shell, reż. Rupert Sanders, 31.03

„Ghost in the Shell” podpada pod ten sam casus co „Piękna i Bestia” – również jest aktorskim remake’iem filmowej animacji, tym razem jednak nie disnejowskiej produkcji, lecz kultowego anime. Zwiastuny zapewniają, że możemy liczyć przynajmniej na świetną warstwę wizualną. Produkcja wzbudzała wiele kontrowersji na etapie castingu. Wielu oburzało się na whitewashing głównej bohaterki, która w anime miała urodę Azjatki, natomiast w filmie posiada twarz Scarlett Johansson. Jak sprawdzi się amerykańska aktorka w tej roli? Przekonamy się już wkrótce.

American Honey, reż. Andrea Arnold, 31.03

Wyprawa minivanem przez współczesne Stany Zjednoczone. Główna bohaterka dostaje pracę jako akwizytor czasopism i wraz z grupą młodych ludzi jeździ po kraju i stuka od drzwi do drzwi, szukając zarobku. Gdzieś między jedną pijacką imprezą a drugą brytyjskiej reżyserce udało się uchwycić nastroje sporej części amerykańskiego społeczeństwa, które zapomniało co to jest american dream. Więcej o filmie pisałem w relacji z American Film Festival.