Uff! W końcu sezon oscarowy za nami! Jak go lubię, tak jest niezwykle męczący i monotematyczny. Wszystkie oczy są skierowane na garstkę filmów. Dlatego na marzec czekam zawsze w sposób szczególny. Bo można wtedy wreszcie obejrzeć coś dla totalnej rozrywki, jak „Kapitan Marvel”, skoncentrować się na kinie polskim, dopiero debiutujących w Polsce hitach dużych festiwali i amerykańskim kinie niezależnym. Tak smakowity miks przygotowali dla widzów rodzimy dystrybutorzy w tym miesiącu. Przygotowanych smakołyków jest tak wiele, że chyba jeszcze nigdy nie miałem tak wielkiego problemu z wyborem najciekawszej dziesiątki!
Córka trenera, reż. Łukasz Grzegorzek, 1.03
Łukasz Grzegorzek powrócił po bardzo dobrym „Kamperze”. Jego „Córka trenera” ma z jego debiutem sporo wspólnego, choć brakuje w niej trzydziestolatków cierpiących na syndrom Piotrusia Pana, małżeńskich zdrad i gier komputerowych. Jest za to nastoletnia tytułowa bohaterka, która postanawia w końcu przeciwstawić się swojemu ojcu, który już dawno temu skrupulatnie zaplanował jej życiową drogę. Grzegorzek ponownie zachwycił luzem i swobodnym, żartobliwym sposobem opowiadania o sprawach niezwykle poważnych i trafiających do serc każdego z widzów. Czytaj dalej.
Kapitan Marvel, reż. Anna Boden, 8.03
Pierwsze superbohaterskie widowisko roku! Nic dziwnego więc, że jest wyczekiwane w szczególny sposób, tym bardziej, że jego bohaterka jeszcze nie pojawiła się na dużym ekranie, a do tego film najprawdopodobniej podprowadzi nas pod ostatnią część Avengers. Czy Brie Larson w roli Kapitan Marvel zrobi podobna furorę, co aktorka wcielająca się w kobiecą superbohaterkę DC Comics – Gal Gadot? Miejmy nadzieję, bo potencjał jest ogromny!
Szczęśliwy Lazzaro, reż. Alice Rohrwacher, 8.03
Rzecz dzieje się niby na włoskiej prowincji, ale równie dobrze mogłaby w mitycznej krainie. Czas akcji jest równie problematyczny i najlepiej uznać, że w Inviolacie czas się po prostu zatrzymał, utknął gdzieś między latami 70. a końcówką 90. XX wieku. Właśnie z tym nagromadzeniu subtelnych niedopowiedzeń, drobnych sugestii i małych cudów Rohrwacher konstruuje świat przedstawiony filmu, sytuujący się gdzieś pomiędzy czułym realizmem magicznym a krytyką społeczną. Czytaj dalej.
Przepraszam, że przeszkadzam, reż. Boots Riley, 15.03
Takiej Ameryki jeszcze nie widzieliście! A przynajmniej takiego filmu o niej! Film Riley opowiada o amerykańskich prekariuszach, łapiących się byle jakich zleceń, by móc śnić swój amerykański sen, a przynajmniej mieć na czynsz i piątkowe piwko. „Przepraszam, że przeszkadzam” to niezwykle ostry komentarz do stanu współczesnego świata, dyktatu bezdusznych korporacji i jeszcze gorszego kapitalizmu. A przy tym to niezwykle szalona i nieprzewidywalna komedia, w której czarni mogą mówić głosami białych, ludzi robi się (dosłownie) w konia, a telemarketing jeszcze nigdy nie był tak fascynujący.
Monument, reż. Jagoda Szelc, 15.03
Tytuły powstałe w ramach projektu filmów dyplomowych wydziału aktorskiego łódzkiej filmówki delikatnie mówiąc do tej pory nie obfitowały w dzieła wybitne. Trudno się temu dziwić, bowiem narzucona formuła jest wyjątkowo sztywna i niewdzięczna, ponieważ jest obwarowana szeregiem wymogów. W każdym z tych filmów należy wygospodarować miejsce, by wszyscy aktorzy mogli udowodnić swoje aktorskie umiejętności. To posiada z kolei swoje konsekwencji dla prowadzonej narracji. Czy to w „Śpiewającym obrusiku” czy „Kryształowej dziewczynie” okazało się to pułapką. Jednak Jagoda Szelc znalazła sposób, udowadniając tym samym, że jest świetną reżyserką i kreatywną scenarzystką. A to nie jedyny walor „Monumentu”, który potrafił wykorzystać formę filmu dyplomowego na wielu poziomach. Czytaj dalej.
Złodziejaszki, reż. Hirokazu Koreeda, 22.03
Tak subtelny, ciepły, wręcz przytulny film o biedzie, przemocy domowej, prostytucji i złodziejstwie potrafi zrobić tylko Hirokazu Koreeda. Japończyk jest niekwestionowanym mistrzem kina małego realizmu, w którym niejednokrotnie ciężka codzienność rozbłyskuje niespodziewanymi promieniami szczęścia. W „Shoplifters” wszystko, co niepokojące nie tyle jest sztucznie maskowane, lecz zwyczajnie okazuje się nieistotne przy ogromie ukazywanego dobra. Czytaj dalej.
To my, reż. Jordan Peele, 22.03
Najbardziej oczekiwany film roku? Być może, ale dla fanów horroru – na pewno. Po znakomitym debiucie – „Uciekaj” – Jordan Peele stał się jednym z najgłośniejszych nazwisk w Hollywood. Czy swoim drugim filmem udowodni swój talent? Trailer daje ku temu ogromną nadzieję – już teraz wiadomo, że z pewnością nie będzie to kolejny, banalny straszak. Spod przerażenia ponownie będą przebijać nasze codzienne lęki.
Ciemno, prawie noc, reż. Borys Lankosz, 22.03
Bestseller Joanny Bator, reżyser „Rewersu”, a do tego plejada największych polskich gwiazd. „Ciemno, prawie noc” ma wszystko, by być świetnym filmem – nie tylko sprawnie realizującym konwencję kryminału, ale również prześwietlającym ważne problemy społeczne. Ale z dokładnie tych samych przyczyn może okazać się rozczarowaniem, jak choćby „Ziarno prawdy”. Miejmy jednak nadzieję, że Lankosz wyciągnął wnioski ze swojego poprzedniego projektu i już nigdy nie powtórzy tych samych błędów.
Girl, reż. Lukas Dhont, 22.03
Pewnie jeszcze kilka lat temu ten film wyglądałby zupełnie inaczej. Skupiałby się przede wszystkim na problemach ze społeczną akceptacją i rodzicach niemogących uwierzyć w uczucia, które targają ich synem. „Dziewczyna” to kino łapiące zmianę, która jednak wcale nie rozwiązuje wszystkich problemów. Czytaj dalej.
Dumbo, reż. Tim Burton, 29.03
Nazwisko Tima Burtona już od dłuższego czasu nie wzbudza takich emocji, co kiedyś. Aktorskie remake’i disnejowskich hitów również nie generują powszechnych zachwytów. Dlaczego więc „Dumbo” wylądowało na tej liście? No właśnie dlatego, że połączenie nazwiska autora „Edwarda nożycorękiego” z tym klasycznych tytułem wydaje się dość egzotyczne i zwiastuje przynajmniej próbę przełamania disnejowskiej konwencji. Czy tak się stanie? A może to jednak wyobraźnia Burtona doszczętnie roztopi się w familijnej estetyce? Warto się o tym przekonać podczas seansu!
Komentarze (0)