10 najciekawszych filmów listopada

Im gorsza pogoda za oknem, tym lepsze filmy w kinach! W listopadzie czeka na nas prawdziwy festiwal filmowej różnorodności. Wśród najciekawszych tytułów znalazły się te wyreżyserowane przez znanych autorów filmowych – Aronofsky’ego, Clooney’a, Lava Diaza czy Andrzeja Jakimowskiego – speców od kina rozrywkowego – Zacka Snydera i Łukasza Palkowskiego – czy debiutujących, lecz już nagradzanych twórców jak Julian Rosefeldt czy Piotr Domalewski. W listopadzie spotkamy się ze sławnym detektywem Poirot, obejrzymy najnowszą animację studia Pixar i zwycięzcę Złotych Lwów. Jak dobrze, że wieczory są tak długie!

mother!, reż. Darren Aronofsky, 3.11

„O, matko!” – chciałoby się wykrzyknąć po seansie nowego filmu Darrena Aronofsky’ego. Obok tego filmu trudno przejść obojętnym, bo wywołuje skrajne reakcje. Wierzę, że niektórzy mogą się zachwycać – tak jak swoich zwolenników miało „Źródło” Aronofsky’ego czy „Drzewo życia” Terrence’a Malicka. „matka!” proponuje podobnie epicką, kompleksową i wszechogarniającą wizję świata, choć czas i miejsce akcji kondensuje – w przeciwieństwie do przywołanych tytułów – do kilku miesięcy i jednego domu. To właśnie przestrzeń wielkiego domostwa pośrodku niczego okazuje się kluczowa. Więcej w relacji z American Film Festival.

Pewnego razu w listopadzie, reż. Andrzej Jakimowski, 3.11

Jakimowski, znany z filmów inspirowanych realizmem magicznym, postanowił nakręcić film polityczny. Czerpał z niedawnych wydarzeń, które miały miejsce w Warszawie podczas święta niepodległości. Z perspektywy wyeksmitowanej ze swojego mieszkania kobiety przygląda się społecznym napięciom, które targają naszym krajem. Czy jego film nie będzie skażony nadmierną doraźnością i politycznymi uproszczeniami? Jest wiele wątpliwości, ale jeszcze więcej nadziei na sprawne i niejednoznaczne kino społecznego niepokoju.

Suburbicon, reż. George Clooney, 10.11

George Clooney, Matt Damon, bracia Coen – te nazwiska wystarczą, by zachęcić do seansu miłośników dobrego amerykańskiego kina. Coenowie tym razem dostarczyli scenariusz, Damon jak zwykle gra, a Clooney całość reżyseruje. Możemy więc spodziewać się dobrze opowiedzianej, wciągającej, groteskowej historii, mocno zarysowanych wątków społeczno-politycznych i amerykańskiego everymana jako głównego bohatera. Zwiastun epatuje czarnym humorem i przemocą – jest więc szansa na mocne, gęste kino!

Kobieta, która odeszła, reż. Lav Diaz, 10.11

Niemal czterogodzinny, czarno-biały, filipiński film dla wielbicieli slow cinema i ortodoksyjnego kina artystycznego, ale również dla tych wszystkich, którzy zwyczajnie cenią dobre, festiwalowe kino. Nie może być bowiem przypadku w tym, że Lav Diaz zgarnął w zeszłym roku właśnie za ten obraz Złotego Lwa w Wenecji. Jeżeli nie odstraszy was metraż, możecie z pewnością liczyć na artystyczną ucztę.

Liga sprawiedliwości, reż. Zack Snyder, 17.11

Obowiązkowa pozycja dla wszystkich miłośników kina superbohaterskiego. Dla innych – niekoniecznie. Krytycy z całego świata już chyba dawno stracili wiarę w Zacka Snydera i owoce jego współpracy z DC Comics. Każdy kolejny film podpisany przez tego reżysera jest oceniany jednoznacznie źle przez publicystów i entuzjastycznie przez widownię. Kto ma rację? Ja staję po stronie specjalistów, co nie oznacza, że nie jestem ciekawy, jak bardzo Snyder schrzanił robotę i tym razem. „Liga sprawiedliwości” ma być odpowiedzią na marvelowskich „Avengersów”, czy choć zbliży się jednak do ich poziomu? Mam poważne wątpliwości.

Najlepszy, reż. Łukasz Palkowski, 17.11

Łukasz Palkowski znowu to zrobił! Wygląda na to, że wymyślił genialną recepturę, która stała się gwarantem sukcesu. W jej skład wchodzi autentyczna, choć nieprawdopodobna historia rodem z hollywoodzkich podręczników do scenopisarstwa, wartka akcja, potoczysta narracja, częste zwroty akcji i spora szczypta humoru. Tak było w „Bogach” i podobnie jest w przypadku „Najlepszego”. Tym razem nie opowiada o powszechnie znanej postaci z polskiej historii, co nie znaczy, że mniej ciekawej. Jerzy Górski był narkomanem, który przeszedł długą terapię u boku Marka Kotańskiego, by spróbować swoich sił w sporcie. Osiągnął niebywały wynik, jak na kogoś, kto dopiero co wydobył się z dna narkotykowego piekła: wygrał najbardziej wymagające zawody świata, czyli Podwójnego Ironmana, organizowanego w Stanach Zjednoczonych. Nawet jeżeli zna się finisz tej historii, to ani na moment nie traci się przyjemności z jej śledzenia. Więcej w relacji z Festiwalu w Gdyni.

Manifesto, reż. Julian Rosefeldt, 17.11

Intelektualna podróż po ideach, koncepcjach i sztuce XX wieku. Erudycyjna uczta, która prowokuje, inspiruje, dekonstruuje, polemizuje i bezkarnie drwi. Rosefeldt dokonał tego sięgając po najbardziej znane i wpływowe manifesty zeszłego stulecia. Wcielająca się w 13 różnych postaci Cate Blanchett cytuje między innymi Marksa, Marinettiego, Le Corbusiera, Virilio, Godarda czy von Triera. Te sławne słowa zostają zestawione za każdym razem z krótką scenką, stającą się nowym kontekstem, w zaskakujący sposób podejmując dyskusję z wpisanymi już do kanonu wypowiedziami. Rosefeldt nie zdradza kogo cytuje, nie tworzy żadnej ramy historycznej, wręcz wyrywa słowa z pierwotnego kontekstu, by sprawdzić, w jaki sposób rezonują w innym. Więcej w relacji z Nowych Horyzontów.

Morderstwo w Orient Expressie, reż. Kenneth Branagh, 24.11

Detektyw Poirot powraca, tym razem w wykonaniu Kennetha Branagha, który imponuje na plakatach i zwiastunach spektakularnym wąsem. Jeżeli poziom filmu choć zbliży się do efektowności zarostu, to będziemy mieli do czynienia z naprawdę dobrym filmem. Branagh zgromadził na planie wyjątkową obsadę – prócz niego samego na ekranie zobaczymy m. in. Johnny’ego Deppa, Penelope Cruz, Willema Defoe czy Judi Dench. Już choćby z tego względu warto wybrać się do kina. Ale równie ciekawe będzie odkrycie odpowiedzi na kluczowe pytanie: czy Branagh’owi udało się przywołać do żywych tę nobliwą, lecz nieco podstarzałą literacką klasykę?

Cicha noc, reż. Piotr Domalewski, 24.11

Przed seansem „Cichej nocy” można było się obawiać, że młody autor zbyt mocno zapatrzony jest w twórczość Wojciecha Smarzowskiego. Liczne inspiracje są widoczne na pierwszy rzut oka, ale młodemu twórcy udało się wypracować własny styl. Film Domalewskiego to taki typowy Smarzowski, który zgubił gdzieś swoją naostrzoną siekierę, podobnie zresztą jak jeden z bohaterów „Cichej nocy”. Jest więc kameralny, rodzinny dramat, stopniowanie napięcia, powolne wychodzenie brudów spod pozoru normalności, których wydobywaniu towarzyszy spożywanie alkoholu. Jest też Arkadiusz Jakubik w jednej z ról, za kamerą stały współpracownik Smarzowskiego – Piotr Sobociński Jr i bardzo podobny sposób wykorzystywania muzyki. Te podobieństwa nie mają jednak w sobie niczego z prostego naśladownictwa czy plagiatu. Są wykorzystywane z autorską świadomością – niczym jasno zasygnalizowany cytat, który z miejsca ma naprowadzać widzów na całą grupę skojarzeń. Więcej w relacji z Festiwalu w Gdyni.

Coco, reż. Lee Unkrich, 24.11

Jeżeli komuś można ufać w światowej kinematografii, to już chyba tylko Pixarowi. Studio specjalizujące się w familijnych animacjach nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu, oferując za każdym razem mądrą, inspirującą, oryginalną rozrywkę utrzymaną w dobrym guście. Jest bardzo duża szansa, że podobnie będzie w przypadku „Coco”, czyli historii młodego Meksykanina, który odkrywa w sobie pasję do muzyki. Nie byłoby w tym zawiązaniu akcji niczego nadzwyczajnego, gdyby nie to, że w jego rodzinie granie na gitarze jest tematem tabu. Dziwnym zrządzeniem losu młodzieniec trafia z instrumentem w ręku do krainy umarlaków. Można więc mieć nadzieję, że film będzie wypełniony muzyką, humorystyczną makabreską i zapierającą dech w piersiach warstwą wizualną. Ja czekam bardzo mocno!