10 najciekawszych filmów kwietnia

W kwietniu do kin wejdzie zaledwie 26 filmów – wszystko przez Święta, które nie sprzyjają gromadzeniu widowni przed dużymi ekranami. Nie są to – z wyjątkami – również pozycje, na które czeka się z wyjątkowymi wypiekami na twarzy. Wybór dziesiątki nie był więc prosty. Ale dzięki temu kilka tytułów błyszczy szczególnie jasnym blaskiem, zwiastując powolne nadejście sezonu wakacyjnego, w którym tradycyjnie królują blockbustery. No bo kto przejdzie obojętnie obok „Avengers: Koniec gry” czy „Shazam!”? Ale obok tych, szczególnie oczekiwanych filmów, znalazło się kilka pomniejszych, na które również warto zwrócić uwagę.

Shazam!, reż. David F. Sandberg, 5.04

Udany film superbohaterski od DC Comics? Na dodatek zabawny i bez patosu? Brzmi niewiarygodnie, a to ponoć prawda. „Shazam!” jest superbohaterską komedią o dzieciaku, który zostaje obdarowany supermocami. Wygląda na to, że konkurent Marvela szuka na niebie pomysłu i zmienił kurs o 180 stopni – i chyba w końcu zmierza w dobrym kierunku.

Impostor, reż. Lee Cronin, 5.04

Truizmem jest, że horror przeżywa obecnie świetny czas. Truizmem jest również dlatego, że co chwilę otrzymujemy kolejny tytuł, który to potwierdza. Z „Impostorem” jest ponoć podobnie. Film zebrał świetne recenzje na tegorocznym „Sundance”, gdzie Lee Cronina zdążono obwołać nowym Arim Asterem. Temat zresztą jest podobny do tego z „Hereditary” – autor przygląda się lękom związanym z macierzyństwem.

Jutro albo pojutrze, reż. Bing Liu, 5.04

Jazda na desce jeszcze nigdy nie była tak depresyjna. Bing Liu od nastu lat filmuje swoich kumpli jeżdżących na desce. Dużo jest w tym wygłupów i szczeniackiego funu. Ale z zebranego materiału nagle zaczyna wyzierać coś zupełnie innego – przemoc, lęk, niepokoje społeczne młodego pokolenia, które właśnie wchodzi w dorosłość i stara się rozprawić z trudami dzieciństwa. Okazuje się, że pozdzierane na desce kolana i łokcie to najmniej bolesne rany, jakich doświadczyli.

Schyłek dnia, reż. Laszlo Nemes, 5.04

Nemes nadal trzyma się kina historycznego i ponownie podchodzi do niego w niekonwencjonalny sposób. Rozczarowujące może być jednak to, że i tym razem zdecydował się na zabieg, który tak dobrze sprawdził się w „Synu Szawła”. Kamera „chodzi” więc nieustannie za główną bohaterką, która tym razem błądzi po zakamarkach Budapesztu początku XX wieku.

Hellboy, reż. Neil Marshall, 12.04

Reboot filmu sprzed piętnastu lat. Tym razem w postać z piekła rodem wciela się znany ze „Stranger Things” David Harbour. Czy nowa wersja była potrzebna? Czy potrzebujemy nowego Hellboya? Czy ta wersja będzie lepsza? Chyba nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na te pytania przed premierą, ale zwiastuny zapowiadają sporo makabry, humoru i złego CGI. Zobaczymy.

Żniwa, reż. Etienne Kallos, 12.04

„Żniwa” Etienne’a Kallosa są filmem koprodukowanym przez trzy kraje: Polskę, Grecję i RPA. Okazało się, że to umiędzynarodowienie nie tylko przełożyło się na zróżnicowanie źródeł pozyskiwania środków finansowych, ale również na znaczenia. Być może to zbieg okoliczności, ale w „Żniwach” podejmowane są wątki charakterystyczne i ważne dla każdego z tych jakże odległych kulturowo krajów. Dzięki temu film Kallosa jest bogaty w różne konteksty, które w zaskakujący sposób wchodzą ze sobą w dialog. Czytaj dalej.

Maksymiuk. Koncert na dwoje, reż. Tomasz Drozdowicz, 12.04

„Koncert na dwoje” to film o miłości. Na pierwszym planie znajduje się ta do muzyki, wciąż nieprzeniknionej, choć nieustannie, żmudnie studiowanej. Na drugim jest jednak ta ważniejsza, do kobiety, która sama woli stać w cieniu swojego znacznie bardziej znanego męża – Jerzego Maksymiuka. Czytaj dalej.

Praziomek, reż. Chris Butler, 22.04

„Koralina”, „ParaNorman”, „Pudłaki”, „Kubo i dwie struny” – to imponujące dokonania studia Laika, które jest odpowiedzialne również za „Praziomka”. Wniosek jest prosty – film Butlera musi się udać, podobnie jak poprzednie przedsięwzięcia animatorów. Tym bardziej, że pomysł jest pyszny – ludzkość w końcu odkrywa Wielką Stopę, który okazuje się wyjątkowo miłym i towarzyskim ziomkiem. Ale czy ludzkość była gotowa na to odkrycie?

Avengers: Koniec gry, reż. Anthony Russo, Joe Russo, 25.04

Nie oszukujmy się, na ten film czeka każdy, kto nie jest kinofilskim snobem. Poprzednia część tak namieszała w głowach widzów i całej popkulturze, że ma już swoje ważne miejsce w historii kina. Teraz wystarczy tego nie roztrwonić. Jest szansa, że o tej serii będziemy przez lata opowiadać nowym adeptom popkulturowych narracji. Jak zakończy się pojedynek z Thanosem? Czy uda się przywrócić do życia umarłych? Miejmy nadzieję, że odpowiedzi na te pytania nie będą zbyt oczywiste.

Vox Lux, reż. Brady Corbet, 26.04

W swoim debiucie – „Dzieciństwie wodza” – Brady Corbet analizował kształtującą się psychikę dyktatora. Tym razem przygląda się osobowości współczesnej gwiazdy pop. Miejmy nadzieję, że wyciągnie ciekawsze wnioski niż w swoim poprzednim filmie. Nawet jeśli nie, to blasku produkcji dodają piorunujące zdjęcia i rozsadzająca ekran Natalie Portman. Już choćby dla tych dwóch elementów warto wybrać się do kina.